eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.misc.samochody › Palenie w samochodzie
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 264

  • 261. Data: 2012-04-19 11:05:55
    Temat: Re: Palenie w samochodzie
    Od: kamil <k...@s...com>

    On 17/04/2012 10:16, Marek Dyjor wrote:
    > Franc wrote:
    >> Bingo, tak to działa. Syfiarzowi trzeba jego własny syf pod drzwi/do
    >> mieszkania zanieść.
    >>
    >> W bloku mieliśmy babę, która psa z 3. piętra luzem puszczała (nie
    >> chciało jej się schodzić). Pies był stary, schorowany, ślepy. Łazim
    >> po 4 piętrach w dół/górę aż ktoś się ulitował i mu drzwi na dwór
    >> otworzył.
    >> Skutek - klatka zasrana. Do czasu, aż zebrałem kupy i zaniosłem babie
    >> na wyczieraczkę. Nie wiem, czy wlazła w to, czy tylko musiała
    >> posprzątać. Od tamtego dnia jest porządek na klatce.
    >>
    >> Niestety, ale jeżeli masz syfiarza, to innej drogi nie ma. Rozmowy,
    >> zwracanie uwagi nie trafi. Akcja-reakcja.
    >
    > dlatego uważam że zamiast grzywien za śmiecenie powinny być roboty
    > publiczne.
    >
    > za rzucenie niedopałka, śmiecia czy kupę psią - 2 godziny sprzątania
    > miasta.
    >
    > Obywatel ma sie zameldować o określonej godzinie w określonym miejscu z
    > własnym sprzętem i usunąć śmieci z wyznaczonego terenu.

    Koniecznie w odblaskowej kamizelce z napisem "mój pies tutaj narobił"
    czy innym odpowiednim do przewinienia, najlepiej nie w losowym miejscu,
    tylko blisko domu/pracy, gdzie sporo osób go pozna.

    Podejrzewam, że skuteczność była by dużo większa, niż mandat.



    --
    Pozdrawiam,
    Kamil

    http://bynajmniej.net


  • 262. Data: 2012-04-20 15:51:17
    Temat: Re: Palenie w samochodzie
    Od: Myjk <m...@n...op.pl>

    Wed, 18 Apr 2012 22:52:24 +0200, LEPEK

    >> Co do "wrodzonego" charakteru i chłonięcia z otoczenia się zgadzamy,
    >> natomiast nie zgadzamy się do reszty -- charakter, za pomocą odpowiedniego
    >> przyłożenia sposobu i pracy, można zmienić. To samo w przypadku otoczenia
    >> -- nie zmieni się świata, ale można nauczyć dziecko jak się przed "złym"
    >> otoczeniem ustrzec.
    > Ustrzec - nie. Ostrzegać - tak.

    Jeśli będzie się często ostrzegać (czyt. wbije się do głowy), to się
    ustrzegnie. Nie wszystkiego naturalnie. W końcu rodzic też jest tylko
    człowiekiem i nie jest w stanie przewidzieć i opisać dziecku wszelkich
    możliwości. Natomiast wyciągania wniosków i rozwiązywania sytuacja z
    którymi się dziecko jeszcze nie spotkało, można nauczyć. Przynajmniej do
    poziomu, w którym nie sprowadzi na siebie bezpośredniego niebezpieczeństwa.

    > Jesteś w 100% przekonany o skuteczności takiego działania?

    Wielokrotnie w stosunku do dziecka, które ma mocno ograniczone rozumowanie,
    działanie było skuteczne. Nie widzę powodu aby ta skuteczność miała się
    zmniejszać wraz z wiekiem dziecka, kiedy to z każdym dniem rozumie więcej i
    myśli lepiej.

    >> Ile wg Ciebie trzeba razy powtórzyć, zanim uzna się, że dziecku nie daje
    >> się czegoś wytłumaczyć? 10? 15? 50? 100? Pytanie jest oczywiście
    >> retoryczne, bo ja zawsze uznam, że powiedziano o jeden raz za mało, albo co
    >> bardziej prawdopodobne, użyto złej formy.
    > Ale uznasz tak przed faktem, czy po?

    Mówię po fakcie, gdy np. 3 miesiące szukałem rozwiązania na problem z
    bezwarunkowym oddalaniem się 2 letniego dziecka od rodziców. Żadne
    tłumaczenia, upominania, wielokrotne prośby, nie odnosiły skutku. W końcu
    po zmianie podejścia do tematu problem udało się definitywnie rozwiązać.
    Tylko i wyłącznie zmianą w wykonaniu RODZICA, i zapewniam, że nie była do
    tego konieczna siła.

    >> Nadal różnimy się w analizie przyczyn wystąpienia takiego zachowania. Cały
    >> czas zdajesz się widzieć jedynie wynik, nie szukając powodów tych zachowań,
    >> które niestety, i co którym trudno jest zaakceptować, leżą głównie w
    >> rodzicach.
    > Głównie, ale nie jedynie.

    Nie twierdzę też, że jedynie samo tłumaczenie ma sens -- na wczesnym etapie
    oczywiście nie ma. Przecież wiadomo, że "jak się nie wywróci, to się nie
    nauczy". Ale dalej główne zadanie spoczywa na rodzicach, bo powinni umieć
    wykorzystać dotychczasowe "skuchy" tak, by dziecko nie musiało próbować
    nowych doświadczeń, często bardzo podobnych, jedynie z pozoru inaczej
    wyglądających i ciekawych. Odpowiednie podejście oraz częste nawiązywanie
    do "problemów", jakie napotkało do tej pory dziecko, przynosi ogromnie
    pozytywny skutek. Jedyny i podstawowy feler: poświęcenie uwagi temu co robi
    dziecko, ciągła obserwacja, co za tym idzie czas, czas, czas...

    > Dziecko jest osobowością poszukującą doświadczeń, aby się
    > nauczyć czegoś. Nie da się wytłumaczyć wszystkiego tak,
    > że przyjmie to za pewnik.

    To nie domena dziecka, tylko ogólnie człowieka. Dorośli, jak zapewne sam
    wiesz, także popełniają błędy, także w wyniku ciekawości -- ale głównie
    dlatego, że nie mają nikogo w pobliżu, kto mógłby tę ciekawość zaspokoić,
    albo co bardziej prawdopodobne, w pełni zaspokoić lub zaspokoić w
    odpowiednio jasno przekazując informacje.

    >> Znowu przytaczasz tylko wynik sytuacji. Podaj przyczynę.
    > Ciekawość choćby.

    Jeśli rodzic nie potrafi przewidzieć jak jego dziecko zachowa się w jakiejś
    sytuacji i nie wie jak powinien temu przeciwdziałać, to ma ZE SOBĄ problem.
    To jest przyczyna -- zaniedbanie rodzica. Brak dostatecznego poświęcenia
    uwagi dziecku, uwagi dla danej sytuacji. Bez sensu jest obwiniać dziecko za
    jego naturalne instynkty, gdy rodzic wie o nich doskonale i odpowiednim
    działaniem może im zapobiec. To wszystko naturalnie pod warunkiem, że
    rodzic poświęcił wystarczająco dużo czasu na poznanie swojego dziecka.

    > W teorii wszystkie te założenia i wnioski brzmią logicznie.
    > Ale życie nie jest podręcznikiem psychologii.

    Oj, jest. Problem polega na tym, że ludzie nie potrafią czytać.
    Może ich rodzice używali siły, zamiast uczyć "czytania"?

    --
    Pozdor Myjk
    http://rejestratory-trasy.pl


  • 263. Data: 2012-05-12 15:29:24
    Temat: Re: Palenie w samochodzie
    Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>

    kamil wrote:
    >> za rzucenie niedopałka, śmiecia czy kupę psią - 2 godziny sprzątania
    >> miasta.
    >>
    >> Obywatel ma sie zameldować o określonej godzinie w określonym
    >> miejscu z własnym sprzętem i usunąć śmieci z wyznaczonego terenu.
    >
    > Koniecznie w odblaskowej kamizelce z napisem "mój pies tutaj narobił"
    > czy innym odpowiednim do przewinienia, najlepiej nie w losowym
    > miejscu, tylko blisko domu/pracy, gdzie sporo osób go pozna.
    >
    > Podejrzewam, że skuteczność była by dużo większa, niż mandat.

    dokładnie...

    i walor wychowawczy oraz jednak zrobienie czegoś pożytecznego.


  • 264. Data: 2012-05-12 15:53:04
    Temat: Re: Palenie w samochodzie
    Od: Tadeusz <t...@o...pl>

    W dniu 2012-04-11 14:17, MadMan pisze:
    > Dnia Wed, 11 Apr 2012 09:30:17 +0000 (UTC), masti napisał(a):
    >
    >> jak nie zostawiasz kiepów to niekoniecznie.
    >> Ja palę i niepalący się dziwią jak wsiadają, że nic nie czuć
    >
    > W sensie wyrzucasz pety za okno?
    >

    a gdzie mamy wyrzucać kiepy? nie ma popielniczek przy krawędzi ulicy,
    więc rzucamy na ulice, proste

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 26 . [ 27 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: