W dniu 2014-11-24 11:28, Maciek "Babcia" Dobosz pisze:
> Dnia 2014-11-23, o godz. 20:08:03
> Myjk <m...@n...op.pl> napisał(a):
>
>> Jak mieszkałem na Kazury to ludzie prawie do klatek wjeżdżali, choć
>> przed osiedlem było dużo wolnego parkingu. Teraz patrzę, to nawet
>> kulturka, choć widze auta tam, gdzie kiedyś nie wjeżdżały.
>
> Ja mam sąsiada piętro niżej. ~60-65 lat. Mimo że mamy przy budynku
> zatoki parkingowe po drugiej stronie osiedlowej uliczki z uporem
> maniaka parkuje na szerokim chodniku koło furtki i bramy na dziedziniec
> budynku. "Oszczędza" od 6 do 27 metrów - kiedyś specjalnie zmierzyłem
> ile jest z "jego" miejsca do najbliższej i najdalszej zatoki. Przy czym
> są to zatoki nadmiarowe do miejsc w garażu podziemnym, na wewnętrznym
> terenie i miejsca do parkowania praktycznie zawsze są. A on musi
> zaparkować przy bramie. I już. Żadne argumenty nie trafiają, potakuje i
> robi dalej tak samo.
>
> Zdrówko
>
>


Nie znam twojego sąsiada ani jego okładów rodzinnych, ale podpowiem ci,
że dla niektórych osób przejście 10 metrów to jest prawdziwy problem.
Wiem to z własnego doświadczenia. Mam matkę o bardzo ograniczonej
sprawności ruchowej. Często muszę ją wozić. Pod blokiem często nie mam
możliwości się zatrzymać bo jakiś debil polikwidował parkingi i
osłupkował dojazdy. Dla tego jak czytam jak następny matołek typu AL
pisze, ze miasto jest dla mieszkańców to dostaję kurwicy.