W końcu po paru dniach doszedłem do tego co było udupione, okazało się
że wewnętrzny akumulator, któren podtrzymuje alarm, zdechł i
zablokował ustrojstwo. Nie wiem czy ma zwarcie czy padł w inny sposób,
nie wydłubywałem gnoja tylko odczepiłem jeden biegun. Wyjąłem też
zworkę która załącza akumulator.
Po tej operacji alarm chodzi jak gdyby nigdy nic, reaguje na pilota i
nie wykazuje żadnych złych symptomów,
jedyny feler to fakt, że alarm zdechnie jak kradziej odczepi
akumulator z motocykla (trudno).

Piszę ku przestrodze, jak ktoś ma takie ustrojstwo które ma kilka lat
niech się ma na baczności, w warunkach warsztatowych pierwszy raz
usunięcie dziada zajęło mi pod półtorej godziny, jak się przytrafi pad
w trasie to dziadostwo może zrobić nam niezłe kuku, blokowany jest
rozrusznik (z widocznych objawów) a być może coś jeszcze.

Nie wiem czy wtyknę tam nowy akumulatorek (wydaje się w miarę typowy),
ale może być problem żeby go wydostać bo do połowy jest utopiony w
zalewie. Może podczepię coś zewnętrznego i kabelki dziurą przewlekę
ale nie wiem czy to jest warte takiego zachodu.

Pozdrawiam
Lisciasty /Jelcz-Laskowice. Zadupie Wrocławia/
--
Kawidło GPZ 550 '82
Tygrys '05