W dniu 15-12-2010 15:50, krzysiek82 pisze:

> z obserwacji wynika, że producenci zlewają zabezpieczenie antykorozyjne
> bo im po prostu na tym nie zależy, chciałbym aby auto długo zachowało
> swoją świeżość. W salonie barany pierwszy raz się spotkali z kimś kto
> nie chce gwarancji, mają się ze mną kontaktować jutro czy da się coś
> urwać w przypadku gdy zrzeknę się gwarancji.

A to zależy.
Kiedyś miałem dwa eskorty.
Jeden, młodszy - podwozie to była goła blacha. Nic się nie działo, do
czasu...aż się posypało.
Drugi, 5 lat starszy, miał eleganckie, fabryczne zabezpieczenie
antykorozyjne spodu. Sprzedawaliśmy jako 15 latka, miał rdzę, ale w
granicach przyzwoitości.
Może dlatego, że młodszym był flotowy golas. Starszy, w wersji Ghia,
kupiony w salonie Forda.
Później miałem Golfa IV. Ma obecnie 11 lat i nie znajdziesz grama rdzy
(jeździ nim moja mama). Ale pałwe daje bodajże 12 lat gwarancji na
perforację. Zabezpieczenie antykorozyjne jest wzorowe (gdzieś w necie
czytałem, że walą chyba jakieś woski w profile zamknięte), a blacha
ocynkowana.
Wcześniej mama miała Puga 106, sprzedała jako 15 letnie auto. Rdza
pojawiła się przy uszczelce tylnej szyby - na tyle mało, że kupujący
nawet jej nie zauważył. Poza tym goła blacha, miejscami wyłaził podkład
spod lakieru (na progach). W fordzie progów już by dawno nie było.
Wracają do tematu..widziałem sporo pordzewiałych kijakek, ale były to
auta stare, kilkunastoletnie. Nie sądzę, aby te nowe miały szanse
zardzewieć przed ukończeniem 10 lat.

A jak mam być szczery nie kupiłbym auta, które z jakiś względów było
malowane od spodu biteksem czy innym barankiem. Jest to zbyt oczywista
metoda krycia dzwonów.

M.