eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.sci.inzynieriaIdeologia Oblężonego GeniuszuIdeologia Oblężonego Geniuszu
  • Data: 2022-03-20 07:31:36
    Temat: Ideologia Oblężonego Geniuszu
    Od: Jacek Marcin Jaworski <j...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Ideologia Oblężonego Geniuszu
    autor:
    Jacek Marcin Jaworski
    pseudonim:
    Energo Koder
    utworzono:
    2022-03-09
    wersja: 804 z dnia:
    2022-03-20
    system:
    Linux (distro: Trisquel)
    program:
    LibreOffice


    Spis treści
    Wstęp 3
    Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę)
    wszystko się zamienia w GEUR? 4
    Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań
    umysłowych? 5
    Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do
    wdrożenia? 5
    Z czego wynikają codzienne trudności w nauce? 6
    Z czego wynikają codzienne trudności w pracy? 7
    Z czego wynikają codzienne trudności w życiu? 9
    Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna? 11
    Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna? 13
    Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne? 15
    Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak inteligentny
    komputer? 16
    Czemu tyle chujowych usług oferuje się za darmo lub prawie za darmo gdy są one
    horendalnie drogie w wytworzeniu i utrzymaniu? 17
    Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu używanie
    komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać? 18
    Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i zdobycia
    majątku? 20
    Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie? 22
    Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie? 26

    Wstęp
    Po 45 r.ż. należy sobie postawić pytania:
    o Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę)
    wszystko się zamienia w GEUR?
    o Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań
    umysłowych?
    o Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do
    wdrożenia?
    o Z czego wynikają codzienne trudności w nauce?
    o Z czego wynikają codzienne trudności w pracy?
    o Z czego wynikają codzienne trudności w życiu?
    o Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna?
    o Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna?
    o Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne?
    o Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak
    inteligentny komputer?
    o Czemu tyle chujowych usług amerykańskie korpo i razem z rządem III Rzeczy
    oferują za darmo lub prawie za darmo gdy są one horendalnie drogie w wytworzeniu i
    utrzymaniu?
    o Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu
    używanie komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać?
    o Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i
    zdobycia majątku?
    o Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
    o Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
    Spróbuję tu odpowiedzieć na te pytania. Jednak zaznaczam sprawa jest mocno rozwojowa.
    Dlatego jeśli będę mógł to będę udoskonalał ten dokument z biegiem lat.
    Czemu w III Rzeczy nic się nie opłaca a we Francji (która też przegrała wojnę)
    wszystko się zamienia w GEUR?
    Powojenny los III Rzeczy i Francji powinien być identyczny, bo oba państwa haniebnie
    przepierdoliły napaść III Rzeszy. Więc w czym tkwi różnica? Że SZAP i Angole
    wyzwolili Francję? Nie. Różnica tkwi w tym, że wraz z aliantami do Francji wkroczyły
    jednostki francuskie pod dowództwem De Gola. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego,
    gdyby nie to co on powiedział w imieniu Francuzów: On powiedział SZAP-owcom i
    Angolom, że Francja ma być wolna i niezależna. I tak się stało i tak było do puki on
    żył. Przytoczę jeden cytat który mam od dziesiątek lat w pamięci, a jakiego nie ma w
    wiki cytatach:
    "NATO to podporządkowanie SZAP".
    Podsumowując: De Gola zabrakło w śród polskich komunistów jacy wkraczali w 1944r. na
    ziemie II Rzeczy w raz z Armią Czerwoną. Biorąc pod uwagę los Sikorskiego, którego
    zlikwidowali Angole, można śmiało powiedzieć, że o brak polskiego De Gola zadbali
    alianci. A to znaczy, że tego francuskiego oportunistę ktoś zaakceptował i pozwolił
    mu stworzyć francję której obywatele żyją jak ludzie.
    Jendak jasno sobie należy powiedzieć, że rozpierdol narodowościowy i kurs
    proszapowski jest już niezależny od tego co chciał De Gol i nie należy tych dwóch
    zjawisk historycznych mieszać. Bo te skurwysyny jakie ściągają kolorowych do Europy
    siedzieały by w jaskiniach i w lepiankach jak mużyni w afryce, gdyby nie
    "nacjonaliści" którzy zbudowali wczesniej cywilizację i dobrobyt tych państw.
    Ten roz. jest po to by jakoś logicznie uzasadnić fakt, że III Rzecz nie ma żadnych
    własnych technologii informatycznych ani komputerowych. A to powoduje, że to państwo
    jest czystą fikcją, bo brak własnych technologii jest cechą kolonialną.
    I na nic tutaj głupie teksty prof. z PW w stylu "W III Rzeczy mamy informatykę na
    światowym poziomie.". NIE! Bo nie ma żadnego systemu operacyjnego, ani żadnego
    narzędzia programistycznego ani żadnego programu CAD jaki byłby dziełem III Rzeczy.
    Tu żaden przemysł z wiązany z informatyką nie istnieje. Bo jak już klepią jakieś gry,
    które są za wolne nawet na najnowsze Play Station, to należy to klasyfikować jako
    branżę rozrywkową, a nie techniczną.
    Czy moja kariera naukowa jest pełna wstępnych sukcesów i pasjonujących wyzwań
    umysłowych?
    NIE!!! Moja kariera naukowa, to polegała na głupim, owczym pędzie jaki mnie zagnał na
    stare, tanie krzesło taniego, etatowego klepacza.
    Nie miałem pojęcia, że w nauce celem powinno być podporządkowanie sobie świata
    fizycznego w bliskim i dalszym otoczeniu. Zamiast tego moje myślenie zostało
    zredukowane do zjawisk w obrębie kwadratu kryształu 1x1cm. To nie jest inżynieria, to
    jest banalne zastosowanie matematyki i logiki na poziomie szkoły podstawowej (gdyby
    tam uczono logiki tak jak w II Rzeczy).
    Po drugie nie miałem pojęcia jakie znaczenie ma legalna nauka: legalna matura,
    legalne studia, legalne tytuły naukowe. Mi się wydawało, że wszystko da się
    "shakować" i obejść, jak nieskuteczne zabezpieczenia w grach komputerowych z lat 80 i
    90 XXw.
    Po trzecie nikt nawet mi nie wspomniał o tym by w szkole jakoś się zastanowić nad
    własną karierą i jak by ją zaplanować i wdrożyć. Bo nie są to rzeczy niemożliwe, jak
    się o tym wcześniej pomyśli, to na dobrą sprawę można zrobić studia mgr. w dowolnej
    dziedzinie.
    Po czwarte nikt w szkole nawet nie wspomniał, że w pojedynkę raczej świata się nie
    zawojuje. Nikt ani w domu, ani w szkole, ani w kościele nie wspomniał, że podstawą
    sukcesu jest ludzkie braterstwo - wzajemna pomoc, wsparcie intelektualne, fizyczne i
    kapitałowe tych co są do mnie podobni intelektualnie, fizycznie i o podobnej
    zamożności.
    Z czego to wszystko wynika? Wynika to z tego, że III Rzecz jest wrogiem tych co się
    tu rodzą i jacy z jakichś względów się nie podobają tajnej policji obyczajowej. Tacy
    ludzie jak ja po prostu są nie wychowani i dlatego się potem ich dręczy psychiatrią i
    wmawia że są nienomralni i że są patentowanymi kłamcami.
    Bo tym których "zakwalifikują jako swoich" zapewniają wszystko co wymieniam w tym
    rozdziale, a nawet dużo więcej.
    Czy moja kariera zawodowa to dziesiątki genialnych projektów doprowadzonych do
    wdrożenia?
    NIE!!! Moja kariera zawodowa to w pierwszej pracy rozpoczęty, ale nie skończony
    projekt. W kolejnych firmach było to już tylko łatanie i naprawianie partactw nie
    kompetentnych ludzi, jacy nie powinni się zajmować programowaniem. Bo nie mieli
    wykształcenia w tym kier.: byli to elektronicy, elektrotechnicy, fizycy, lub w ogóle
    ludzie którzy przerywali studia na wczesnym etapie i wierzyli, że książki szapowskie
    dadzą im kompentencje.
    Nie miałem pojęcia dlaczego należy pracować i zarabiać własne pieniądze. Bo mi się
    wydwało, że jak "para-matka" ma własny interes to będzie mnie finansować. Jednak to
    tylko była herezja - nie kupiła mi nawet starego samochodu choć potrzebowałem go po
    to by studiować na drugim kierunku zarządzanie i marketing na UG. Nikt też nie
    powiedział, że może by było warto sobie zarobić na mieszkanie lub chociaż na
    samochód. Moja postawa przez długie lata była roszczeniowa.
    Nie miałem też pojęcia, że w oczach ludzi rozwiniętych intelektualnie oraz w oczach
    bogów największe znaczenie mają projekty doprwadzone do końca, czyli do użytku
    osobistego lub do wdrożenia komercyjnego.
    Z czego to wszystko wynika? Te problemy też wynikają z broblemu wychowania w domu i w
    szkole.
    Na marginesie: Jak się zastanawiasz jak ocenić kogoś kogo masz zatrudnić, to
    najprościej jest spytać o projekty jakie zaczął (prywatne i zawodowe) i delikatnie
    podpytać co z tego wyszło. I wtedy masz już pełen obraz tego człowieka jako
    pracownika. Nie daje to pełnego obrazu ludzkiej natury, jednak daje odp. na pyt.: Czy
    ten człowiek jest człowiekiem czynu? Czy jest on skuteczny? Czy z tym człwiekiem
    można zawojować świat? Pozostałe cechy i umejętności są drugorzędne z p. widzenia
    pracodawcy.
    Z czego wynikają codzienne trudności w nauce?
    Czemu jak mam zamiar się uczyć to wali się mój świat? Dopada senność. Pojawia się
    zmęczenie. Przypomina się dziesiątki niezałatwionych spraw. Pojawiają się nowe
    ciekawe zajęcia: artykuły do przeczytania, filmy do obejrzenia, monografie do
    napisania. W końcu pojawiają się super ciekawe pomysły projektowe, jakie jednak
    pochłonęły by miesiące i lata pracy.
    Albo: Jak doszło do mnie, że studia informatyki nie mają dla mnie żadnego sensu, bo
    nie chcę się ograniczać do kostki kryształu 1x1cm, tylko interesuje mnie inżynieria
    świata fizycznego, to się okazało, że na PG można zaocznie studiwać tylko i wyłącznie
    wiedzę odkrytą 100 lub więcej lat temu.
    Jak zacząłem badać sprawę studiów mechatroniki w innych miejscowościach, to odkryłem
    (listopad 2021), że na polibudzie Bydgoskiej jest wydział Mechatroniki i zaoczne
    studia. Pomyślałem wtedy, że może mógłbym tam studiowac, bo to tylko 2 godz. jazdy
    Pendolino z Gdańska. Jak zajrzałem na tą stronę po tygodniu lub dwóch, to się
    okazało, że wydział mechatroniki ma nazwę Wydział Inżynierii Mechanicznej i że nie ma
    już możliwości studiowania zaocznie mechatroniki.
    Z czego to wszystko wynika?
    Widać telepatyczną i fizyczną walkę mojego wroga o to bym pod względem naukowym nie
    wzniusł się na nowy poziom. Bo jasne jest, że te wszystkie sprawy jakie wydają mi się
    teraz ciekawe to morze nudów na kolejnym poziomie rozwoju intelektualnego. Tak jest
    jak patrzymy na zainteresowania małego dziecka, ucznia, a nawet młodzieży.
    OK. Ale dlaczego komuś z boskimi mocami telepati miało by to przeszkadzać?
    Wiem, że jak ktoś pokarze tu, że pracował i rozwijał się przez całe swoje życie, to
    zasłuży sobie na kolejne życie w lepszych warunkach. To obiecuje nam filozofia
    totalizmu odkryta przez prof. Jana Pająka, konkretnie mówi o tym "Prawo Drabiny
    Parnterskiej".
    Tutaj, na ziemi ktoś chce by intelekty jakie tu trafiają już się stąd nie
    wydostawały, tylko by podlegały degradacji. Degradacja w przypadku intelektów polega
    na degradacji umysłowej, za którą pojawia się cała reszta dysfunkcji życiowych. Jest
    tak, bo dla człowieka wcale nie jest najważniejsze "zdrówko" ciała, tylko intelekt.
    Z czego wynikają codzienne trudności w pracy?
    Problemy w pracy często są zdumiewające nawet żyjąc w takim kraju jak III Rzecz.
    Wiele patologii z zakresu bezpieczeństwa pracy oraz ergonomi pracy jest ewidentnie
    sztuczna i narzucana przez pracodawcę a nie przez poziom rozwoju cywilizacji czy
    państwa.
    Podam parę przykładów:
    W jakiejś firmie w III Rzeczy było stanowisko pracy na którym człowiek przekładał
    szyby z jednej taśmy na drugą. Ten człowiek musiał mieć zbrojone spodnie by go szyba
    nie rozpruła. I jak twierdził jakiś kierownik takie rzeczy się tam zdarzały. Mnie
    ogromnie to zdumiało, bo na innych filmach widywałem stanowiska do montarzu szyb w
    samochodach i oni tam wcale nie targali na brzuchach tych szyb, tylko mieli wygodne
    uchwyty z przyssawkami. Jedynym minusem było to, że wymagało to udziału 2 ludzi. No
    ale jaki to problem? I jaki w tym sens by narażać samotnie pracującego człowieka na
    śmierć? Ma to dla nich cenę 4tyś na miesiąc?!?
    Albo: W latach 2018-2019 pracowałem w dziale konstrukcyjnym w Elmech-u. Tam był jeden
    elektronik, mgr inż. po politechnice (zaczynał na PG i kończył w Koszalinie -
    przeniósł się tam po tym morderstwie na PG w 2002r.). On w tym Elmechu pracował ponad
    6 lat i w tym czasie opracował tylko jedno urządzenie: STS. Natomiast cały czas
    siedział i poprawiał wadliwe oprogramowanie w mikrokontrolerach jakie były w ofercie
    tej firmy. Moim zdaniem tam go trzymali tylko po to by zmarnował swoje życie.
    Natomiast jak ja tam się pojawiłem i się okazało, że sobie radzę, to po 6 miesiącach
    od podpisania ze mną umowy na stałe, zwolnili prawie cały dział konstrukcyjny, w tym
    mnie. Natomiast 3 konstruktorów, w tym tego elektronika zostawili. Bo widocznie tą
    trójkę chcieli dalej gnębić nonsensownymi problemami. Natomiast mnie muszą mnieć za
    arcykanalię, bo mnie nawet do tego typu rzeczy nie chcieli.
    Albo: W mojej obecnej pracy też mam dziwną sytuację: pracuję sam nad projektem
    przekraczającym 130 tyś. lini kodu, jaki ma fundamentalne wady projektowe. Program
    działa na Androidzie i jest pisany w C++ i Qt (bez QML). Podejście mojego pracodawcy
    do kwesti informatycznych jest na poziomie moim z lat 90tych XXw. - czyli za nic nie
    chcą płacić. Mimo, że faktycznie SZAP i Qt reklamuje te narzędzia programistyczne
    jako darmowe, to z moralnego p. widzenia używanie tego do celów komercyjnych bez
    płacenia jest czystym pasożytnictwem na poziomie piractwa komputerowego. Oczywiście
    nie ma mowy by wykupiono licencję komercyjną Qt i to mimo tego, że tłumaczę im, że ja
    chętnie bym się zapoznał z materiałami jakie oni rezerwują dla swoich klientów i bym
    był zainteresowany programowaniem zgodnym z "qt-way".
    Albo: Jak w maju 2021 powiedziałem, że chcę monitor 32" 4k HDR, bo są już tanie w
    cenie 1700zł, to dyrektor uniusł wysoko brwi i z pretensją w głosie rzekł:
    "1700zł to wcale nie jest tani monitor! Poza tym ja jeszcze nie słyszałem by w naszej
    firmie ktoś miał monitor większy niż 27"!!!".
    Ciekawe jak z takim myśleniem wygrzebali się z monitorów 14" CTR?
    Jak to jest, że na takie pierdoły jak licencja Qt za mniej niż 900zł/mieś i
    współczesny monitor za mniej niż 2kzł nie stać firmy która na maseczki rzuciła 1000
    000zł?!?
    Z czego to wszystko wynika? Widać, że nie chodzi to o żadne przełomowe produkty.
    Chodzi tu tylko o to by inżynierowie, którzy się uprzą i nie mają zamiaru błąkać się
    poświecie, marnowali swoje życie na bzdurach i w prymitywnym rozwiązywaniu problemów
    wynikających ze złego zarządzania, a nie z ich błędów.
    Z czego wynikają codzienne trudności w życiu?
    Jak to jest, że jak wykombinuję jakiś postępowy pomysł, to świat mi się wali na
    głowę?
    Podam kilka przykładów:
    Jak zaczałęm studiować w 2020r. i zbliżała się sesja I sem. czułem się kompletnie
    niezdolny do niczego, wiecznie senny i zmęczony? Choć wcześniej nic takiego się nie
    działo. Doprowadziło to do mojej rezygnacji ze studiów. Po tym moje samopoczucie
    wróciło do stanu wcześniejszego. Nie można powiedzieć, że mnie jednoczesna praca i
    studia wykańczały, bo ja cały czas po pracy nad czymś pracuję.
    Albo: Na początku 2022, w styczniu wykombinowałem, że zwrócę pieniądze jakie mi się
    nie należą oraz zadość uczynię za użytkowanie pirackiego programowania i za używanie
    otwartego oprogrmowania. Chcę to zrobic w roku 2022. Chcę to zrobić po to by nikt po
    śmierci nie wmawaiał mi, że SZAP (ani ktokolwiek inny) kupił mnie pirackim softem i
    moim pasożytnictwem na programistach open source. I co się zaczęło dziać? Od razu
    pojawiła się w Polsce (i na Świecie) wysoka inflacja - której wcześniej nie podawali.
    Drożeje wszystko czego używam: żywność, paliwo, opłaty domowe.
    Ja zadaję pytanie: Jak to jest, że te rządowe świnie podnoszą ceny energii
    elektrycznej? Podczas gdy węgiel poprostu wygrzebują z ziemi od tysięcy lat po coraz
    niższych kosztach. Co oni kupili nowe maszyny górnicze?!? Albo nowe piece do
    Bełchatowa?!? I trzeba je zamortyzować? Nawet w TV nic takiego nie pierdolą! W ręcz
    przeciwnie stwierdzili, że zamykają rozbudowywaną elektrownię w Osrołęce!
    Albo: Lubię kupować sobie różne smakołyki. Od kąd zacząłem zarabiać w 1999r. i jak
    coś sobie upatrzyłem i zacząłem sobie to regularnie kupować, to to poprostu znikało
    ze wszystkich sklepów z okolicy. Tak było np. z Flipsami Paprykowymi i Serowymi -
    jakie uwielbiałem, albo z Rafelsami - pierwszymi czipsami w mojej okolicy, paluszkami
    Beskidzkie Cebulowe, nawet Popkorn znikał i wiele innych.
    Obecnie, też zdażają się przeróżne numery: np. Zamykanie Żabki najbliżej mojej pracy
    - najwyraźniej po to by mnie zmusić do chodzenia do Biedronki. Co się jednak nie
    udało, bo namierzyłem inną Żabkę niedaleko. Wtedy tą najbliższą Żabkę znowu
    otworzyli. A jak już ta Żabka jest otwarta, to ok. 9:20 (kiedy tam zazwyczaj się
    pojawiałem) bagietka z czosnkiem jest niewypieczona. Wiem, że to nie normalne, bo jak
    byłem tam o innych porach to była normalna, chrupiąca.
    Albo: Ciekawe rzeczy też się dzieją z Koka-Kulen i z Pepsi-Kulen - kiedyś gdy je
    piłem to od razu miałem większą jasność umysłu. A teraz jak kupię je w nietypowym
    miejscu, to nic nie czuję. Ale jak kupię w typowym miejscu to gwarantowany jest
    odwrotny efekt - otępienie. Podobnie sprawa ma się z kawą i z herbatą. Nic już mnie
    nie pobudza, a wręcz przeciwnie coraz więcej produktów mnie usypia.
    Albo: Jak to jest, że jak zostawię w domu, w moim "pokoju" (czyli w mojej
    rupieciarni) herbatę na stole, albo jakąś niedopitą butelkę, to jak wrócę z pracy i
    się tego napiję pod wieczór, to czuję nagłe rozjaśnienie umysłu przez wiele godzin -
    nawet długo po północy - i to mimo, że rano wstałem przed 5:00! Czy to jakieś
    narkotyki?!?
    Natomiast jak w pracy czyli w biurze zostawię kubek lub otwartą butekę z napojem to
    jak wrócę do pokoju i się tego napiję to mam gwarantowany zjazd i przez ponad godzinę
    walczę z obezwładniającą sennością. W końcu nawet musiałem wychodzić z pokoju i
    dochodzić do siebie na fotelach na korytarzu, bo nie byłem w stanie pracować. Czy to
    jakieś truciźny?
    Albo: Jak to jest, że jak kupię w jakimś nietypowym miejscu napój gazowany, to
    normalnie po nim bekam wesoło, a jak kupuję w typowym miejscu, to mimo, że napój jest
    gazowany, to po wypiciu wcale nie chce się bekać?
    Albo: Jak to jest, że późnym wieczorem w domu czuć kobiece perfumy!?! Czy ta 70.
    wariatka para-matka je rozpyla?
    Albo: Jak to jest, że po południu wracam z pracy i podjeżdzam pod dom powietrze jest
    czyste, a jak chwilę po tym otwieram w domu okno lub wychodzę na dwór jest już pełno
    dymu? Tak się dzieje codziennie 5/7 w zimie 2021-2022.
    Albo: Jak to jest, że teraz gdy staram się gimnastykować codziennie, to ledwo się
    ruszam, czuję bóle w lędźwiach i pośladkach, a moje ruchy przypominają ruchy starego
    dziada? Będąc uczniem i na studiach wcale się nie gimnastykowałem i nie miałem
    żadnych problemów z poruszaniem ani żadnych bólów.
    Albo: Od 2017-01-03 znowu pracuję etatowo. Jak to jest, że jak pracując stawiam sobie
    za p. honoru by nie śmierdzieć w pracy i żeby każdego dnia mieć ogoloną twarz, to
    teraz nie mogę nawet umyć twarzy bez bólu? Bo schylanie nad umywallką sprawia mi
    nieznośny ból.
    Dlaczego im bardziej się staram to tym większy napotykam opór? Przecież jak ktoś
    uczciewie pracuje, rozwija swoje zainteresowania po godzinach by być coraz lepszym
    człowiekiem i ekspertem, to powienien zyskiwać coraz większą swobodę działania. A
    zamiast tego mam coraz mniej przyjemności z życia, cierpię bóle i widzę coraz
    mniejsze możliwości nauki i pracy. Przecież to co robię nie jest niczym nieludzkim i
    nikogo nie krzywdzi.
    Czemu ktoś odmawia mi normalności czlowieka cywilizowanego? Bo do tego się to
    sprowadza.
    Stawiam konia z rzędem, że te sprawy sięgają czasów III Rzeszy lub wcześniejszych. Bo
    w tym życiu absolutnie nic nie zrobiłem by mieć wrogów w tajnej policji obyczajowej.
    Jak stwierdzić czy moja nauka jest ważna?
    TAK! Moja nauka jest dla mnie bardzo ważna. I widać wyraźnie, że moje braki w
    wykształceniu są bardzo ważne dla nieznanego mi wroga.
    Uczę się sam od 1 klasy podstawówki, po słowach jakie wypowiedziałem do para-matki:
    "Mamusiu ja wiem, że chcesz bym miał dobre oceny.". I wtedy domowe gady odstąpiły od
    dalszego napierdalania mnie przy odrabiani lekcji. Ukończenie szkoły podst. na 4
    umożliwiło zdanie egzminów wstępnych do ogólniaka i Technikum Łączności. Jednak nikt
    w podstawówce nie podał, że aby być dobrym w kolejnej szkole to trzeba się uczyć na 5
    w bieżącej szkole. Bo nawet jak masz 4, co oznacza, że wiesz o co chodzi, to 5
    oznacza biegłość i utrwalenie materiału.
    Wspomnienia Technikum Łączności (1994-1999) upewniają, że nawet na średnim poziomie
    kształcenia wróg nie mógł wytrzymać psychicznie i niszczył tą szkołę:
    o Przestarzałe komputery z 1982r., czyli PC z Intel 286;
    o Nonsensowne warsztaty w 2 klasie;
    o Mord w lecie 1997r. na mojej nauczycielce Układów Cyfrowych (jakiem miałem
    tylko 1 rok zamiast 2). Zapłaciła ona najwyższą cenę za to, że wyjaśniła mi jak
    działają komputery. A to umożliwiło mi samodzielną naukę programowania.
    o Brak 4 nauczycielii w 4 klasie: Systemy Komputerowe - kierunek specjalizacji,
    Układy Cyfrowe - kier. spec., matematyka - przedmiot maturalny, j. ang.);
    o Nonsensowne praktyki w 4 klasie: Robiłem za skrypt komputerowy konwertujący
    faktury z jednego programu do drugiego.
    Wielkie znaczenie miała dla mnie nauka programowania w Asemblerze Intel 386 i C++ w
    czasie gdy uczęszczałem do Technikum Łączności. Dzięki temu mam pracę w biurze od
    jego ukończenia do teraz.
    Kolejne realizowane projekty: nielegalne studia na PG. Na PG co najmniej 2 moich
    nauczycieli dostło w czapę. Wspomnijmy w tym miejscu tych zacnych ludzi:
    mgr inż. Wiesław Sipowicz, Podstawy Zarządzania - oficjalna przyczyna śmierci:
    Utopienie,
    dr inż A. Kozłowski, Wytwarzanie Oprogramowania Użytkowego - oficjalna przyczyna
    śmierci: rak.
    Mimo ich tragedi dalej się rozwijałem przez: poznawanie Linuksa, kupowanie i czytanie
    latami książek o programowaniu. Tu należy wspomnieć, o kolejnym zacnym człowieku:
    Jon Hall, Linux Programming Games - oficjalna przyczyna śmierci: rak.
    Te działania oraz podejmowanie nowych wyzwań w nowych miejscach pracy znacznie
    rozjaśniły mój umysł.
    Jednak jak się okazuje nie wertowanie papierów daje stan oświecenia, tylko pytania
    stawiane gdy napotyka się trudności:
    o Dlaczego tak jest?
    o Jak powinno być?
    Ja obserwuję u siebie zdolności do odpowiadania na te pytania, jednak obserwuję też
    silną erozję mojej pamięci. Ja uważam, że jest to sztuczne, bo nie raz ktoś kasuje mi
    w głowie genialne pomysły z sekundy na sekundę. Tego nie można uznać tego za
    przypadkowe. Dla mnie mindcontrol jest faktem już dziś.
    Dlatego ja opracowuję swoje monografie i od czasu do czasu czytam je i ulepszam, po
    to by choć część moich osiągnięć intelektualnych ocalić.
    Po za tym, jak to opisałem powyżej, zaciekłość z jaką wróg atakował mnie
    telepatycznie przed I sesją na studiach Elektorniki i Telekomunikacji na UMG w Gdyni,
    wskazuje, że studiowanie prawdziwej inżynierii jest sprawą najwyższej życiowej wagi.
    Kiedy z tych studiów rezygnowałem wydawało mi się, że miałem ku temu powody, jednak
    prawda jest taka, że te prowokacje kadry i planistów UMG były celowe, natomiast moje
    poczucie godności sztucznie, telepatycznie wyolbrzymione.
    Dlaczego tak się dzieje?
    Tak więc moja nauka ma dla mnie ogromne znaczenie, kolejne przełomy intelektualne i
    naukowe i opanowane umiejętności znajdują komercyjne i praktyczne zastosowanie. Daje
    mi to wiedzę i chleb.
    Z drugiej strony widać zaciekłość wroga, z mordowaniem nauczycieli włącznie, by mój
    rozwój spowolnić, ograniczyć i wypaczyć. Czyli dla wroga moja głupota ma
    pierwszorzędne znaczenie.
    Jak stwierdzić czy moja praca jest ważna?
    Pracuję dobrowolnie i z ochotą, bo taka praca jest najbardziej moralna (patrz
    Totalizm prof. Jan Pająk NZ). Pracuję by sobie zasłużyć na wszystko czego potrzebuję
    i czego pragnę. Pracuję po to by mieć własne pieniądze i płacić za wszystko co sobie
    cenię i co zużywam. Pracuę by spłacić długi: za studia, za granty pieniężne i dary
    rzeczowe od rodzinnych kanali. Pracuję bo chcę być budowniczym polskiej gospodarki.
    Pracjuję by mieć kontakt z współczesną techniką. Pracuję by się sprawdzać każdego
    dnia. Pracuję by rozwiązywać dzisiejsze problemy Polaków i III Rzeczy. Pracuję by nie
    siedzieć ciągle w domu z domowymi napierdalaczami na emeryturze, czyli cenię sobie
    możliwość wyjścia do ludzi.
    Jednak nie zawsze tak było. W moim życiorysie zawodowym są wieloletnie luki, jednak
    wynikają one z braków ideologicznych, czyli z braku wychowania z którego wynika
    głupota, a nie ze złej woli.
    Dlatego ideologię życiową, ideologię naukową i ideologię zawodową należy opracować
    sobie w szkole średniej - wtedy to jest optymalne.
    Natomiast ja ideologię zacząłem opracowywać po 30.r.ż. i to też zacząłem od Sztuki
    Edukacji, a nie od tych 3 kluczowych obszarów ideologi osobistej, naukowej i
    życiowej.
    Jak wróciłem do pracy w 2017r. i kontynułuję ją wytrwale, to znowu pojawiają się
    myśli negujące i podważające sens mojej pracy. Ten atak ideologiczny jest skierowany
    na 2 kierunkach:
    o Zły polski pracodawca;
    o Źli polscy współpracownicy.
    Zły polski pracodawca jest przedstawiany, jako:
    o Wyzyskiwacz, który programiście z 25 letnim doświadczeniem płaci w Gdyni mniej
    niż starzyście we Wrocławiu (TAK! Płacą mi mniej niż 6 tysi zł NETTO). Ja stawiam
    konia z rzędem, że w moim projekcie zarabiam najmniej. I to mimo, że to ja ciągnę
    cały projekt na przód. Pracodawca nie daje podwyżek nawet o wsk. inflacji. Premi mi
    daje 133,33zł miesięcznie niezaleznie od czegokolwiek - a i to dopiero jak się
    zacząłem tego domagać. Natomiast wcześniej nie było żadnej premi ani za przełomowe
    osiągnięcia w pracy np. za radykalne usprawnienia w pracy, ani za rozwiązanie
    wieloletnich problemów, premi nie było nawet za wdrożone do produkcji projekty.
    Ja codziennie robię cuda samotnie pokonując swoje ograniczenia i przewalam masę
    kodu by działało to czego się od programu oczekuje. Jednak jest to brane za coś
    oczywistego, banalnego, a nawet za coś chroego i godnego pogardy;
    o Marnotrawca potencjału zawodowego: odmawiający szkoleń, brak wsparcia
    komercyjnego używanych codziennie narzędzi;
    o Marnotrawca życia: przez tworzenie nikomu nie potrzebnych, przestarzałych
    projektów, którymi źle zarządzają niekompetentni ludzie. Projektów do których
    zatrudnia amatorów a nie profesjonalistów;
    o Niszczyciel zdrowych umysłów: karzą używać nienomalnych bibliotek,
    nienormalnych IDE i innych nienormalnych narzędzi. A to wkórwia chyba najbardziej.
    Źli polscy współpracownicy są ukazywani jako:
    o Traktujący mnie jak inteligentny komputer, któremu słownie zadaje się zapytania
    techniczne i słownie rozkazuje wykonać określone zadanie programistyczne;
    o Nie odzywający się do mnie do puki nie jest to absolutnie konieczne;
    o Nie jedzący z ze mną śniadań, nie chodzący ze mną po zakupu. Za to chętnie by
    jedli ze mną objady;
    o Robiących mi numery w postaci wrabiania magicznego i symbilicznego:
    umieszczanie czarnych przedmiotów na przeciwko stanowiska programisty i trzymania
    zbędnych od lat gratów w biurze (i to nawet gdy oni sami siedzą w tym samym
    pomieszczeniu).
    Trzeba jednak przyznać, że przed ostatnią delegacją dyrektora z Wa-wy graty
    zostały usunięte, a zbędny sprzęt jest częściowo wywieziony, a jego reszta stoi
    przygotowana do transportu. Tym nie mniej bajzel trwał przez 2,5 roku, do puki sam
    nie zacząłem wypierdalać tych kartonów i innych gratów, bo się w końcu wkurwiłem.
    Gdy się nad tym zastanawiam, to muszę przyznać, że tak właśnie wygląda moja praca -
    mówiąc w prost współpracownicy traktują mnie jak psie gówno. Tylko, że ja po 24
    latach tułania się po różnych polskich firmach wiem, że na nic lepszego nie ma co
    liczyć, bo to się dzieje w każdnym miejscu.
    Trzeba też sobie powiedzieć, że od 2017r. w kolenych firmach jest pod pewnym
    względami lepiej. Np. teraz mam w projekcie projektantkę i testera. No ale to chamy -
    tak jak to opisałem powyżej.
    Dlatego skoro niby jest lepiej, to może w ogóle jest możliwe, żeby w końcu dotrzeć do
    takiego p. w karierze zawodowej gdzie będę mógł powiedzieć, że pracuję z
    profesjonalistami nad ważnymi dla III Rzeczy projektami.
    Tym nie mniej muszę stwierdzić, że moja obecna praca jest nie ważna dla III Rzeczy.
    Jest ona ważna wyłącznie dla mnie.
    Jak stwierdzić, że moje życie jest ważne?
    Są tylko 3 kryteria oceny ważności życiowej cywila:
    o Sfera nauki i intelektu;
    o Sfera zawodowa;
    o Sfera osobista.
    Jak sobie wyjasniliśmy moja sfera nauki i intelektu jest dla mnie najważniejsza.
    Za to mój rozwój jest solą w oku mojego wroga.
    Dla Polaków mój intelekt jest kompletnie nie istotny - bo nie chcą się ze mną
    zadawać, ani w miejscu zamieszkania, ani w miejscu pracy, ani w Internecie i to nie
    zależnie w jakim miejscu na Ziemi mieszkają i nie zależnie od tego czym się zajmują.
    Jak sobie wyjaśniliśmy moja sfera pracy jest dla mnie druga pod względem ważności.
    Natomiast dla mojego wroga jest tylko środkiem do marnowania życia i znęcania się
    psychicznego przez traktowanie jak psie gówno.
    Dla Polaków moja praca nie ma żadnego znaczenia.
    Moja sfera osobista to pokój w domu rodziców jaki nazywam rupieciarnią, bo Polacy
    odmawiają mi sprzedaży nowych mebli. Oczywiście nowych mebli w rupieciarni nigdy nie
    miałem. U rodziców muszę mieszkać, bo jak podałem to wyżej Polacy płacą mi mniej niż
    stażyście we Wrocławiu, czyli mniej niż 6 tysi zł NETTO.
    Dla mojego wroga ważne jest bym siedział z tymi emerytowanymi kanaliami w ich
    rupieciarni. Czyli ważne dla niego jest bym nie żył normalnie.
    Dla Polaków moje życie osobiste nie ma żadnego znaczenia, bo izolacja społeczna jest
    całkowita. Nikogo nie znam i nawet nie mogę powiedzieć, że znam te 2 emerytowane
    kanalie, bo nie rozumiem tego jak żyją i czym się kierują w życiu. Mi moje decyzje
    wydają się logiczne, natomiast ich decyzje i działania nie mieszczą się w moim
    prostoliniowym myśleniu.
    Czy inni w pracy traktują mnie jak człowieka? Czy może traktują mnie jak inteligentny
    komputer?
    Odp. jest prosta: Tak, współracownicy traktują mnie jak inteligentny komputer, jeśli
    odzywają się do mnie tylko i wyłącznie w sprawach dotyczących projektu (programu
    komputerowego) i po za tym unikają jakiegokolwiek kontaktu ludzkiego.
    Dla mnie odkrycie, że tak jest było szokiem.
    Można zadać pomocnicze pytanie: Czy może oni mają inne zainteresowania jakie mnie nie
    interesują? I może dlatego ze mną nie gadają. Na to pyt. odp. jest negatywna:
    Niektóre zainteresowania mamy podobne, np. ja słucham często muzyki i projektantka
    cały dzień siedzi w słuchawka i podobnie tester. Więc jakiejś muzyki oni słuchają.
    Jednak jak ja zaczynam gadać o muzyce, to co prawda odpowiadają, jednak są to odp.
    zmknięte, jakich nie można rozwinąć i wcale nie próbują poznawać tego jak ja odbieram
    tą muzykę, a jest to dla mnie ważne, bo dla mnie to obcowanie ze sztuką. Do etapu
    gdania o tym czego oni słuchają nigdy nawet nie doszliśmy, wiec nie było możliwości
    ustalenia co oni szłyszą w tej muzyce.
    Tak się składa, że akruat trwają u nas rekrutacje dla projektantów. I ta projektantka
    (w rzeczywistości to ma wyuczony zawód dyrektor) która się tym zajmuje martwi się
    tym, by nie zatrudnić "kogoś z dużym ego". Ciekawi mnie, czy ten inteligentny
    komputer przy biórk obok też postrzega jako "duże ego"? Bo ja mam wrażenie, że to oni
    mają przerośnięte ego i w ogóle są nowoczesnymi chamami. Bo na przekór temu, że to ja
    bekam, pierdzę i przeklinam (w rupieciarni, a nie w pracy), to ja chamem nie jestem,
    bo nie robię niczego przeciwko innym ludziom. A te polskie kanalie za p. honoru mają
    codzienne wbijanie mi szpileczek, jednak to tylko wyrafinowane hamstwo, bo jak to się
    powtarza, to uświadamia mi, że to celowe skórwysyństwo.
    Drugą formą kontaktu jaką mnie dręczą domowe kanalie jak i chamscy współpracownicy:
    jest to wymuszanie zgody na coś co szkodzi lub współudziału w czymś co zaszkodzi: np.
    montarz szafy z lustrem od południowej strony mojej rupieciarni - z p. widzenia
    Feng-Szui to powoduje odbijanie dobrej, słonecznej energii.
    Trzeba zaznaczyć, że po za tym zarówno domowe kanalie jak i pracownicze gady za nic w
    świecie nie chcą bym z nimi robił coś pożytecznego.
    Trzecią formą kontaktu jaką mnie dręczą domowe kanalie jak i chamscy współpracownicy
    oraz chamy postronne, to opierdalnie za co się da. Jak byłem mały to przy tej okazji
    domowe kanalie dawały mi w pierdol. Pamiętam jak kiedyś byłem sam w domu i niechcący
    zbiłem słoik w kuchni, nie wiedziałem co wtedy zrobić, więc poszedłem do swojej
    rupieciarni. Jak wróciły domowe kanalie, to Ja Nóż wpadł do mojej rupieciarni z
    wielką mordą, co ja za zbrodnię popelnilem! Dał mi w pierdol, a potem wrzeszcząc
    podsumował: "Dostałeś nie dlatego, że zbiłeś słoik, ale dlatego, że nie
    posprzątałeś!". To było tego typu robienie wody z mózgu, które trwa do teraz.
    Oczywiście po za tym Ja Nóż to wielki polski patryjota i wzorowy katolik - tak jak
    oni wszyscy - od tego polskiego kata wycierpiałem najwięcej. To on sprawił, że
    wszystkich się boję i przestałem nawet rozważać by się komukolwiek stawiać. Teraz to
    rozumiem i z wielkim trudem staram się dbać o swoje sprawy by nie podporząktowywać
    się we wszystkim tym polskim kanaliom.
    Ta 3. forma kontaktu spowodowała, że w dorosłym życiu "chodzę jak w zegarku". Ale
    polskie kanalie co dziennie wymyślają jak się do mnie przpierdolić. Tak więc szarpią
    mnie co dnia.
    Dla ciekawskich: Ja Nóż ciągle żyje i teraz już mnie nie leje, ale ciągle prowokuje
    mnie do agresji, bo od czasów studiów wszystkim przedstawia mnie jako niebezpiecznego
    wariata którego należy krótko trzymać za uzdę. Choć ujmuje on to inaczej: "I za pizdę
    ogiera!!! Do psychiatryka!".
    Czemu tyle chujowych usług oferuje się za darmo lub prawie za darmo gdy są one
    horendalnie drogie w wytworzeniu i utrzymaniu?
    Z tego co wiem, to amerykanie chcą kupić ludzkość za byle co, czyli za darmowe i
    dumpingowe usługi w stylu Netflix, Youtube, Google, Facebooki, wcześniej za pirackie
    oprogramownie a teraz za darmowe oprogramowanie jakie finansują.
    Bo jeśli się zastanowić, to co to jest za opłata 30zł za dostęp do Netfixa? Albo
    lepiej: 24zł do Youtube? Nawet gdyby to było 10x więcej to i tak koszty były by o
    rzędy wielkości wyższe. Albo niech ktoś spyta: Ile kosztuje utrzymanie wyszukiwarki
    Google? Odp.: Bajońskie sumy! I nic nie ma do rzeczy, że Google zarabia na reklamach
    - to tylko ich sprawa i ich biznes. Ludzie nie są zatrudniani do oglądania reklam.
    Natomiast wyszukiwarka Google świadczy ludziom istotne usługi.
    Dlatego Urząd Ochrony Konkurencji powinien kierować do sądu sprawę tych nieuczciwych
    usług jakimi SZAP kupuje świat. I w dodatku jak ktoś zrobi coś alternatywnego: jak
    chiński TikTok, to SZAP szykanuje i tępi go na wszystkie sposoby. To też jest
    niemoralne.
    Rząd III Rzeczy też chce coś ugrać i dla tego pierdoli o obowiązkowym abonamencie na
    TV i Radio, ale nie wymuszają tego, choć w cyfrowej TV jest to łatwe. Podobnie
    chętnie daje wszystkie głodowe świadczenie pieniężne. Istotne jest to, że
    systematycznie rośnie dług rencistów i innych parchów.
    Tylko dyskretnie się daje ludziom szansę darmowej edukacji na poziomie szkoły
    średniej. Bo wygląda na to, że III Rzeczy obowiązek finansowania bezpłatnej nauki
    dotyczy tylko poziomu do matury w łącznie.
    Stąd też może wynikać to że ja żadnej nowoczesnej inżynierii nie mogę studiować ani
    na PG ani na PBs, bo te polskie kanalie nie poczuwają się w obowiązku dawać mi takie
    możliwości i to mimo, że jestem gotowy za to uczciwie zapłacić.
    Czemu programistów ogranicza się i ogłupia hujowym oprogramowaniem? Czemu używanie
    komputerów nieszczy umysły zamiast je wspierać i rozwijać?
    Ja od 25 lat (od 1997.02, dziś mamy 2022-03-20) programuję komputery. Głównie w C++,
    Python, Bash i SQL. Początkowo programowałem na DOS i Widnows. Natomast obecnie
    specjalizuję się w Linuksie, a zmuszany jestem do grzebania się w Androidzie. Tak
    więc jakieś doświadczenie mam.
    W ciągu tych lat wiele razy miałem spostrzeżenie, że niektóre rozwiązania mogą być
    dużo lepsze lub chociaż normalne. Przykłady:
    Znany jest świetny procesor Motorola MC68000 z normalną listą rozkazów i z normalnym
    zapisem liczb w pamięci - nic dziwnego powstał on w wyniku "wolnego projektu
    inżynierów" (ang. green field project). Natomiast wypadł on z rynku i w sprzedaży są
    jedynie procki Intel-a i AMD jakie nawet liczb nie zapisują w czytelny dla człowieka
    sposób.
    Znany jest menadżer plików Norton Commander z M$ DOS. Natomiast obecnie wszędzie są
    nienormalne Windows Explorer-y i to nawet we wszystkich odmianach pulpitów
    linuksowych.
    Znany jest świetny interfejs C++ Builder v4. Natomiast dalej się dręczy programistów
    M$ Visual Studio. Mnie co prawda odpuszczono M$ VS, jednak dręczą mnie Qt Creatorem.
    Który poza zaletą że można zmusić go do działania nie ma innych zalet.
    Znany jest rewolucyjny system operacyjny Plan9, a mimo to mamy kopie Unix-a z roku
    1970 z nowymi ikonkami i tapetami w True Color HDR w postaci Linuksa i MakOS. Mamy
    też nowszą klątwę Bila na wszystkich programistów w postaci M$ Windows.
    Coś z mojego podwórka: Jak to jest, że mimo, że projekt jest w C++ z Qt i w tym Qt są
    wygodne klasy do komunikacji IP-TCP, HTTP i do pracy z bazami SQL, to zmusza się mnie
    do programowania z użyciem interfejsów w czystym C? Co to za głupie gadanie, że
    standardem jest CURL a nie Qt? Co to za nowy standard CURL? Przez kogo on został
    ustanowiony standardem?
    Dlaczego jakiś debil na wyższym stołku, który wie jedynie jak pisać proste skrypty,
    wpierdala się w sprawy techniczne programistów? I ci programiści muszą tracić czas i
    zdrowie psychiczne na takie wartiactwa! Nie dość, że wymuszają platformę
    programistyczną, to jeszcze wymuszają rezygnację z jej udogodnień.
    Coś o GNU: Jak to jest, że b. potrzebny graficzny interfejs do GDB, czyli DDD nie ma
    opcji linii komend by w nim otwierać projekty i by z lini komend ustawiać pułapki?
    Czyli ten program wcale nie może współpracować z innymi programami. Czy jest to
    zgodne z koncepcją uniwersalnych narządzi GNU?
    Jak to jest, że DDD został porzucony w 2009r.? Może już nie jest potrzebny? Bo już
    nie ma w programach błędów. A może jest jakiś nowszy zamiennik DDD o którym nie wiem?
    Mamy otwarty LibreOffice jednak mimo, że każdy może zgłosić poprawkę, to w codziennej
    pracy jest on koszmarem i kolejną klątwą na urzytkownikach. On ma te same błędy od
    dziesięcioleci (wcześniej jako OpenOffice). Działa on też realy-hujowo i zamula nawet
    przy 9 stronicowym dokumencie z samym tekstem - czyli nie nadaje się nawet do edcyji
    Życiorysu Zawodowego. Może projekt Calligara od KDE coś zmieni w tym temacie.
    Jak to jest, że mimo, że są rzekomo otwartoźródłowe przeglądarki internetowe, to nie
    ma żadnego normalnego widżetu z przeglądarką? Znaczenie takiego widżetu jest ogromne,
    bo można było zrobić sobie własną przeglądarkę, albo coś wyświetlić w progamie bez
    pierdolenia się z ręcznym rozmieszczaniem wszystkiego na ekranie.
    Mozilla chyba uniemożliwia użycie swojego widżetu w innych programach.
    Natomiast KHTML z KDE nie jest rozwijany od 2016r, mimo, że został dostrzeżony i
    doceniony przez Apple i Google i M$ i jest przez nich do dzisiaj używany. Pojawiają
    się pyt.: Co się właściwie stało z projektem KHTML? Został kupiony pod stołem? Ktoś
    zastraszył KDE? Kto chce byśmy znowu sami musieli wynajdywać koło przy każdej okazji?
    W Qt jest spore gówienko w postaci QWebEngine jakie robi spagetii z mózgu programisty
    w przypadku gdy zachodzi konieczność wymiany danych między JavaScript a C++. A często
    zachodzi. Pyt.: Dlaczego wypierdolili z Qt widzet WebKit? Za dużo miał możliwości? Po
    ludzku się go używało? Chyba tak, bo jak go używałem, to nie wkurwiałem się aż tak
    bardzo.
    Z powyższego widać, że robienie spagetti z mózgów ambitnych inżynierów w tej
    cywilizacji jest na porządku dziennym. Widać, że zdrowe projekty są zamykane i
    funkcjonują jako jakieś bustwa ze snu genialnego inżyniera, albo jak jakieś światełka
    odległych gwiazd - o których można myśleć jako o światach idealnych.
    Jasne jest, że kontakt z nienormalnymi rozwiązaniami i ich ciągłe obchodzenie na
    około musi powodować negatywne zjawiska w umysłach tych co muszą to robić. Stąd
    ogłoszenia w stylu: "Zatrudnię zdrowego psychicznie informatyka.". Po prostu ci co
    twierdzą, że są humanistami chcą wysłać wszystkich ambitnych inżynierów do
    psychiatryka, jako szaleńców tecnicznych.
    Ja podejrzewam jakie jest hasło tych schamiałych skrówysynów: "Kochamy pokój, lecz to
    nic nie szkodzi!" - tak śpiewał Proletariat "na porysanych kompaktach".
    Czemu państwo systemowo zamyka kolejne możliwości nauki, rozwoju, kariery i zdobycia
    majątku?
    Po powyższym widać wyraźnie, że ja osobiście, wszyscy programiści i szerzej: wszyscy
    inżynierowie są traktowani wrogo przez cywiliację ziemską. Ale skupmy się na III
    Rzeczy, bo nie ma co pierdolić o raju w Rzeszy czy w SZAP.
    Ja już zaliczyłem odsiadkę w polskim psychiatryku. 5 razy tam byłem z artykułu o
    zagrożeniu dla zdrowia lub życia swojego lub innych. I to mimo, że nic sobie nie
    zrobiłem, ani nikogo innego nie drasnąłem ani nie nabiłem siniaka. Raz nawet sam
    dostałem w pierdol i miałem granatowy siniak na całe udo, bo usiadłem przy stole w
    kuchni nie tak jak zwykle i nie tak jak chciał Ja Nóż.
    Tak więc drogę kariery politycznej mam zamkniętą.
    Drogę kariery kierowniczej też mam zamkniętą z powodu tych odsiadek oraz z powodu nie
    skończonych studiów informatycznych (mam zaliczone 3 lata, bez dyplomu).
    Mimo, że w parę lat temu zdałem nową, legalną maturę, to drogę kariery naukowej mam
    zamkniętą przez to, że PG i PBs zamknęły perspektywiczne kierunki inżynierskie dla
    studentów pracujących. Można tam studiować zaocznie tylko to co jest świetnie znane
    od 100 i więcej lat. (j.w) Co dla mnie jest nonsensem nie do przyjęcia.
    Nie mogę też używać Amigi jaką lubiłem i wspominam z sentymentem, bo nie ma po prostu
    nowych kompatybilnych z MC 68000 komputerów, i to mimo, że system operacyjny Amiga OS
    na ten sprzęt jest dalej rozwijany.
    Drogę kariery zawodowej mam zamkniętą z tych powodów, że SZAP zaniechał rozwoju Plan
    9 oraz zaniechali tam rozwoju języków kompilowanych. Tak wiec nie mogę wydostać się z
    Linuksa, czyli kalki Uniksa z 1970. Nie mogę też nauczyć się niczego więcej niż C++.
    Bo potencjalny następca C++, czli D nie ma debugera i profilera, nie mówiąc już o
    IDE.
    Jak już programuję w C++, to tu jestem zblokowany przy bibliotece Qt, bo jedyną
    alternatywą jest "Dear I am GUI". Tecnicznie jest to ciekawa i pomysłowa biblioteka,
    ale jak autor w prost pisze, że to dla gejów, to ja sram na to. Natomiast Qt już nie
    jest rozwijane od 2008r. kiedy przejęła ją Nokia i wynaleźli QML (czyli teraz
    zalecają programistom C++ przesiadkę na JavaScript). Może w Qt nie długo w ogóle będą
    zalecać M$ Visual Basic, albo SmalTalk?!?
    Wniosek z powyższego jest taki, że jestem komplesowo zblokowany na posadce taniego
    klepacza jaki nie dostaje nawet tego co dają starzystom we Wrocławiu - tak nie mam
    nawet 6 tysi zł NETTO. Mimo, że codziennie jestem pierwszy w pracy, często nawet
    przed 6:00 - i to mimo, że dojeżdzam ok. 40km w jedną stronę. Mimo, że napierdalam
    bez oglądania się na innych. Mimo, że bez zwłoki załatwiam wszystkie sprawy z jakimi
    do mnie się inni zwracają (oni odzywają się tylko w ostateczności, oczywiscie). Mimo,
    że kierownictwo nie nadąża z przydzielaniem mi zadań - często nie mam co robić i
    muszę czekać na innych - nawet w piątek 18 marca br. wyszedłem ok 12 z pracy bo nie
    miałem co robić, a i tak tego dnia od 6 rano z nudów czytałem tylko książkę czekając
    na odp. partacza z centrali z Wa-wy. I wiecie co? Ja o 12:35 wsiadam w bekę, daję
    dyla a tu na pierwszym skrzyżowaniu dzwoni telefon - tylko dodałem gazu.
    Jasne jest, że z mojego p. widzenia nie wiele więcej mogę zrobić. Jasne jest, że aby
    to zmienić konieczny jest jakiś przełom. Nawet nie wiem jakiego typu miał bybyć to
    przełom: Czy ta sytuacja wymaga ode mnie większej inteligencji? Czy może większej
    mobilności? W sensie zmiany miejsca zamieszkania. Czy może rozwiązeniem była by praca
    w celu stworzenia własnych bibliotek i własnych narzędzi. Jednak to zajęcie dla całej
    ekipy, a ja muszę pracować by mieć choć te drobne.
    Jedno jest pewne: rozwiązanie nie leży w kontaktach społecznych. Ja wszystkich
    interesujących mnie ludzi sprawdzilem i wypróbowałem: polaków z kraju i z zagranicy.
    Wszyscy oni przedstawiają postawę negatywistyczną, mutystyczną i to nawet gdy ich nie
    obrażałem i to nawet gdy pisałem do nich na tematy nad wcześniej którymi pracowali.
    Ogólnie mówiąc to wydaje się, że złoty pieniążek i minetka jest wystarczającą pokusą
    by ze mną się nie zadawać.
    Jak pracować we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
    Domowe kanalie oraz chamy z pracy to lamerzy. Termin lamer wywodzi się z demo sceny
    (Amigowej?) z lat 1980. Podajmy tu może definicję lamera:
    Lamer to osoba pełnoletnia jaka nie zna systemu dwójkowego i agebry Boola ani praw De
    Morgana. Nie zna też Asemblera ani C ani C++.
    Dawną (lata 1980-2000) charakterystyczną cechą lamera było to, że mimo, że gówno
    wiedział o komputerach i programowaniu, to lubił pierdolić o tym głupoty.
    W dziejszych czasach lamer już nie pierdoli o komputerach i programowaniu, bo ma
    przetaktowany mózg i już kojarzy, że to skrajna głupota. Natomiast jest chamski w
    obec normalnych ludzi którzy poznali w. w. podstawy programowania. Jego chamstwo
    polega na tym, że się wywyższa, czyli neguje co mu się po logicznie radzi, czyli
    neguje i wypiera niewygodne fakty (tak mówią psychiatrzy) i jest mutystyczny (tak
    mówią psychiatrzy), a do tego robi numery (tak mówią służby).
    Np. szczytem chamstwa lamerki-projektantki z mojego projektu była jej próba
    śmiertelnego zarażenia mnie Kowidem w lutym 2022. Bo w naszym oddziale tylko ja nie
    zachorowałem na tą zarazę. Aby to zrobić ta (polska?) świnia u której stwierdzono
    Kowida przyjechała do bióra mimo, że była jeszcze chora i kaszlała jak szalona. Te
    jej napady kaszlu były tak silne, że nawet jej wydawało się to nieprzyzwoite i co
    chwilę wychodziła na korytarz się wykaszleć. Tylko, że ja z pokoju biurowego nie
    potrafię się teleportować w inne miejsca tak by nie łazić po korytarzu. Choć i takie
    rzeczy tam widywałem w wykonaniu kolegów jak i zupełnie obcych ludzi. Ta chora na
    Kowida kanalia chychrała cały dzień.
    Jednak tym razem jakimś cudem bogowie osłonili mnie przed tą plagą i nic mi nie było.
    Jest to ciekawe, bo patrząc na te wszystkie moje życiowe klęski, często się czuję
    zapomniany przez bogów. Można więc domniemywać, że ten mój wróg jest ludzki i że
    bogowie mają o mnie lepsze zdanie.
    W ogóle to mnie naszła taka refleksja na temat chamskich lamerów: po nich widać, jacy
    to są ludzie: oni są zdolni do każdego świństwa za złoty pieniążek lub/i za minetę.
    Oni wcale nie przejmują się sprawami wysokich idei, takich jak uczciwość, solidność,
    braterstwo. Oni nie maja żadnego problemiu z tym by się szmacić robiąc świństwa nawet
    takiemu klepaczowi jak ja co odpierdala całą robotę i daje możliwość by taka
    para-projektantka (z wyk. dyrektor) miała etat. Oni wcale nie widzą problemu, że
    stają się szatańskimi potworami, czyli ludzkimi kanaliami. To są istoty które nie
    mają żadnej filozofii, ani żadnej ideologii, a o moralności to mieli w szkole na j.
    polskim w 1 klasie i na reli.
    Problemem jednak jest to, że wróg kontroluje lamerów w domu i w pracy oraz
    politechniki i firmy. Nie widać żadnych kar jakie powinny spadać na lamerów za ich
    chamstwo. W każdym razie ja nie potrafię nic takiego dostrzec. Wręcz przeciwnie
    niszczeni i zabijani są ci zacni ludzie co jakoś mi pomogli. I to zabijani są nawet
    gdy wypełniali jedynie swoje zawodowe obowiązki (nauczyciele).
    Jeśli chodzi o właściwe postępowanie życiowe w tego typu chamskim lamerskim
    społeczeństwie, to jest to trudny temat. Nie w sensie koncepcji tylko w sensie czasu.
    Kiedyś myślałem, że życie ludzkie dzieje się w rytmie rocznym. Czyli, że wystarczy
    cały rok się starać i już coś zmienia się na lepsze. Jednak w obecnej pracy jestem
    już prawie 3 lata, napierdalam codziennie i jakoś nic lepszego się nie dzieje.
    Dlatego nie jestem w stanie stwierdzić ile czasu potrzeba na pozytywną zmianę
    wynikającą z moralnego zachowania (pracy, nauki i miłości).
    Więc podzielę się tym co teraz wiem:
    Po pierwsze trzeba wiedzieć kim chce się być. Jest to ważne by precyzyjnie
    zdefiniować swój profil osobisty: jakim jestem człowiekiem osobiście i jak traktuję
    innych. Ważne jest to dlatego, że te domowe kanalie i chamy w pracy urabiają
    inżynierów kolejnymi szpileczkami i grubszymi świństwami w kierunku aspołecznych,
    zorentowanych na technikę samotników, czyli wariatów technicznych jakich trzeba łoić
    psychotropami. Na to nie można się dać złapać. Trzeba się uniezależnić od tych
    napierdalaczy i być sobą takim jakim się wymarzyło.
    UWAGA: Dla własnego bezpieczeństwa każdą ważniejszą postawę osobistą w obec ludzi,
    pracy i nauki należy dobrze, logicznie sobie uzasadnić. Wynika to z tego by się nie
    wpierdolić w jakąś antyludzką patologię - co się przytrafiło np. Niemcom w III
    Rzeszy. Albo żeby nie wpierdolić się w grube idiotyzmy - co się przytrafiło np.
    Hitlerowi który Hitlerjugen kazał ćwiczyć fizycznie przez większą część dnia, a na
    zajęcia umysłowe przewidział tylko 90min na dzień.
    Co ciekawe jest prosty przepis jak zapewnić sobie lepszą przyszłość obecnie żyjąc w
    śród chamskich lamerów. Chodzi o określenie osobistej postawy w obec idealnego
    społeczeństwa, w którym wszscy są otwarci, pomocni i się rozwijają w przeróżnych
    dziedzinach bez jakichś zaborczych zapędów w obec mnie i innych. Tą postawę należy
    sformułować w formie dokumentu w komputerze nazwanego np. Ideologia Osobista. Ta
    ideologia powinna zapewniać przetrwanie w wymagającym idealnym społeczeństwie. Tak by
    nie dać powodów z usunięcia z takiego społeczeństwa z powodu chamstwa lub lamerstwa.
    Bo wiadomo, że wszystko jest tolerowane do czasu. I jasne jest, że rozwijające
    społeczeństwo będzie awansować na kolejny poziom. O tym też trzeba pamiętać, że ci co
    pobłądzą będą musieli żyć gdzie indziej.
    Tak więc w chamskim i lamerskim społeczeństwie należy żyć tak jakby ono było idealne.
    Wynika to z faktu, że musimy podejmować prawidłowe decyzje nawet w sytuacji gdy mamy
    nie pełne dane o tym jakie są zasady gry, kim właściwie są chamscy lamerzy i dla kogo
    pracują. Tak więc jak to chore społeczeństwo będę traktował tak jak by było idealne,
    to logiczne jest, że nikt nie ma prawa mnie stąd usuwać ani degradować cywilizacyjnie
    ani w hierarchi bytów. Bo zysk dobrego traktowania społeczeństwa nie może być
    mniejszy niż to co zapewnia przetrwanie w normalnej cywilizacji. Jeśli to nie było by
    gwarantowane przez prawo wszechświata, to znaczyło by, że nie ma szans na
    zapracowanie na awans cywilizacyjny. Jeśli to nie było by gwarantowane przez prawo
    wszechświata, to oznaczało by, że życie ludzkie i istnienie ludzi nie ma żadnego
    sensu.
    Wiadomo, że lamerzy inżynierom plują w twarz - zawsze tak było. W takiej sytuacji
    należy jedynie zaznaczyć słownie swoją negatywną reakcję. Nie ma co kłucić się z
    lamerami ani się z nimi bić. Nawet jak by ktoś chciał ich wykończyć fizycznie - to
    nakażdego załatwonego stanie milion kolejnych gotowych napierdalać z pełną
    nienawiścią i premedytacją. Moim zdaniem wszelkie chamstwo lamerów dobrze jest to
    sobie spisywać w komputerze. Moim zdaniem nie ma też co się zadawać prywatnie z
    lamerami, czyli za progiem biura oni nie istnieją.
    Z domowymi kanaliami trzeba mieć kontakt, ale nie należy nic z tego brać na serio, bo
    oni jadą tylko na emocjach, stereotypach i frazesach.
    Twoją siłą musi być własna ideologia!
    Ale to nie wystarczy, bo potrzeba czegoś więcej: świadomej Gry w Totalizm.
    To roz. "Praca: Gra w totalizm" z mojej ideologii osobistej pt. "Ideologia Pracy,
    Nauki I Miłości":
    Dzięki odkrywczym ustaleniom prof. Jana Pająka z Nowej Zelandii możemy już określić
    moralną ścieżkę do sukcesu w dowolnej dziedzinie w dowolnych warunkach.
    Prof. Jana Pająka szczególnie interesowała kwestia uzyskania nirwany w niemoralnym,
    czyli mówiąc w prost: we wrogim, społeczeństwie. Choć tego nie mówił, to faktycznie
    nie jest to możliwe, gdyż nawet on nie pokonał wszystkich przeciwności by mieć
    nirwanę poza Borneo. A publicznie twierdził, że zrobił by wszystko by mieć nirwanę
    zapracowaną. I mimo, że sprzedał swoją i naszą sprawę za złoty pieniążek (w 2006r.),
    to jednak jego prace mają dla nas wartość w tym sensie, że ogólnie wiadomo jak żyć
    moralnie nawet w kompletnie wrogim społeczeństwie.
    Podstawowa zasada jakiej trzeba przestrzegać, wynika z wskażników pola moralnego, z
    karmy i pracy moralnej:
    Pracować i rozwijać się najinteligentniej i najintensywniej i nikogo przy tym nie
    krzywdzić1.
    Wskaźnik pole moralne stwierdza, że wysiłek intelektualny jest moralny.
    Wskaźnik karmy mówi, że jak będziemy dostarczać tylko oczekiwanych przez innych uczuć
    to tylko takie uczucia będą do nas wracać.
    Wskaźnik praca moralna mówi, że gdy zamierzamy długo nad czymś pracować, to
    koniecznie należy to robić z dala od wzroku innych ludzi. Bo oni nawet swoimi
    negatywnymi myślami mogą popsuć cały moralny wysiłek.
    Z wskaźnika pola moralnego i karmy wynika Prawo Drabiny Partnerskiej2
    Definicja: patner:
    Partner to: państwo, instytucja, człowiek, zwierzę lub przedmiot.
    Definicja: Prawo Drabiny Partnerskiej:
    Jeśli jesteś bardziej moralny od swojego obecnego partnera, to twój kolejny partner
    będzie lepszy od obecnego. I odwrotnie: jeśli to Ty będziesz mniej moralną stroną to
    twój kolejny partner będzie mniej moralny od obecnego.
    Oczywiście prawo to dotyczy wszelkich możliwych rodzajów partnerów. Tak więc nie
    wystarczy być ,,lepszym" od jednego z nich by osiągnąć sukces.
    BĄDŹ MORALNIEJSZY OD WSZYSTKICH SWOICH PARTNERÓW BY ZGARNĄĆ WSZYSTKO!!!
    Prof. Jan Pająk podał treść tego prawa (czyli: ,,Prawa Drabiny Partnerskiej") w
    odniesieniu do jednego intelektu. Ja natomiast zastanowiłem się nad jego działaniem w
    całym wszechświecie. Wtedy się kapnąłem, że to prawo jest algorytmem optymalizacji
    całego wszechświata. W skali wszechświata to prawo brzmi:
    Intelekty o podobnej moralności przyciągają się.
    Jest to prawo odwrotne od pól fizycznych (w polach magnetycznym i elektrycznym
    przeciwne bieguny przyciągają się). To podkreśla jak inne są myślące intelekty od
    bezmyślśnego świata fizycznego.
    Taka uwaga do powyższego akapitu: Możesz się zastanawiać czy oszczędzanie wody czy
    ręczników papierowych ma sens? Gdy Ci się powodzi, albo gdy za nie nie płacisz.
    Owszem ma to sens dlatego, że zgodnie z moimi analizami ,,Prawa drabiny
    partnerskiej", cały wszechświat dąży do optymalizacji w każdym aspekcie. I każde
    twoje działanie jest oceniane przez nadzorców planetarnych. W przypadku twojego
    oddziaływania na przedmioty martwe (które nie mają uczuć jakie dokonują
    automatycznych wpisów na twoją karmę), nadzorcy dokonują odpowiednich, sztucznych
    wpisów na karmę - te uczucia będziesz musiał przeżyć sam.
    Dokonywanie sztucznych wpisów na karmę jest niewybaczalne.
    Jak uczyć się we wrogim, lamerskim społeczeństwie?
    To roz. "Nauka: albo starocie albo samotne i niecertyfikowane studia" z mojej
    ideologi osobistej pt. "Ideologia Pracy, Nauki I Miłości":
    W 2022 r. w trójmieście oferta edukacyjna politechniki gdańskiej, czyli PG, dla
    pracujących jest taka: Elektrotechnika (wiedza z przed 150 lat - systemy prądu
    zmiennego Tesli), Mechanika (wiedza z przed ponad 100 lat - silniki spalinowe Dizla i
    benzyniaki), Inżynieria Środowiska (analogiczne do tego co na elektrotechnice, czyli
    z przed 150 lat: elektrownie wodne, wiatrowe, fotowoltanika (to ostatnie to też
    wynalazek Tesli), wiedza o hydrałlice z przed ponad 100 lat).
    Za nieperspektywiczne należy uznać studiowanie Informatyki z uwagi na ograniczenie do
    zjawisk dziejących się wyłacznie w czarnej skrzynce obok biórka. Ta skrzynka nie ma
    możliwości samodzielnego oddziaływania na otoczenie. Oznacza to, że mimo
    przydzielania tytyłów inż. dla absolwentów studiów informatycznych nie jest to
    inżynieria w żadnym sensie. Prawidłowe było stare, PRL-owskie zaszeregowanie
    informatyki jako rodzaj kierunku matematycznego, czyli o charakterze
    obliczeniowo-teoretycznym.
    Kompletnie nie ma możliwości studiowania zaocznie na PG żadnej nowoczesnej dziedziny
    inżynierskiej takiej jak: mechatronika, automatyka, robotyka, elektronika,
    telekomunikacja, nawet nie można zaocznie studiować fizyki teoretycznej.
    Z Politechniką Bydgoską jest nawet ciekawiej, oto historia spisku: W latach 2020-2021
    próbowałem studiować Elektronikę na UMG w Gdyni, jednak zajęcia w pt. i zagrywki
    typu: nowy przedmiot na 2 tygodnie przed sesją egzaminacyjną oraz zapowiedź na tym
    przedmiocie 2 zaliczających kolokwiów, spowodowały, że stwierdziłem, że nie mam
    zamiaru tolerować takiego podłego traktowania przez kolejne 3,5 roku. Na APJTK
    podjąłem studia w raz z początkiem nowego roku akademickiego (2021-2022), bo dotarło
    do mnie, że nie ma dla mnie innej opcji na zdobycie wyższego wykształcenia w Polsce.
    Jednak z tych studiów zrezygnowałem gdy się zdenerwowałem na czysto
    matematyczno-teoretyczny charakter tych studiów. Z obu kier. studiów zregzygnowałem
    mimo, że z tego co wiem byłem najlepszym studentem w obu przypadkach. Wedy zacząłem
    interesować się innymi politechnikami: w Bydgoszczy i Poznaniu. Wtedy (w listopadzie
    2021) okazało się, że w Bydgoszczy jest wydział Mechatroniki i są studia w trybie
    niestacjonarnym na kier. Mechatronika. Dowiedziałem się, że Bydgoszcz jest o niecałe
    2 godz. jazdy Pendolino, więc może było by akceptowalne. Wtedy zacząłem poważnie
    rozpatrywać możliwość studiów w Bydgoszczy. Jednak gdy po tygoniu wszedłem na stronę
    tej nowej politechniki okazalo się, że już nie ma Wydziału Mechatronicznego, tylko
    jest Wydział Inżynierii Mechanicznej. Nie ma też już kier. niestacjonarnego
    Mechatroniki (jest tylko w trybie stacjonarnym).
    Dlatego by zachować zdrowie psychiczne należy studia zorganizować sobie we własnym
    zakresie. Oczywiście bez żadnych formalnych tytułów.
    Na razie jest to możliwe, bo jeszcze można kupować podręczniki akademickie.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: