eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.misc.elektronika › Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 232

  • 111. Data: 2024-03-06 22:13:49
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: Piotr Gałka <p...@c...pl>

    W dniu 2024-03-06 o 21:16, Ghost pisze:
    >
    > Wyobraz sobie ze nie byles jedynym uczniem, ani nawet pepkiem swiata.

    Jak to nie?!
    Zawsze byłem pępkiem świata :) .
    Własciwie to każdy dla siebie jest.
    P.G.


  • 112. Data: 2024-03-06 22:24:15
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: io <i...@o...pl.invalid>

    W dniu 06.03.2024 o 19:10, Piotr Gałka pisze:
    > W dniu 2024-03-05 o 21:34, Piotr Gałka pisze:
    >> Cały system jest tak robiony, aby wyeliminować małe firmy. Dużą firmę
    >> stać na to, aby od każdej dyrektywy mieć osobnego pracownika, który ma
    >> czas na wyszkolenie się, a nas nie stać - sam mam ogarnąć GPS, EMC,
    >> LVD, RoHS, WEEE, R&TTE, RED.
    >
    > Wczoraj pisane, a lista już chyba się dezaktualizuje. Dziś kolega mnie
    > napadł, że już dwóch klientów się pytało o dyrektywę NIS2, a ja pierwsze
    > słyszę.
    >
    > Z szybkiego rzutu okiem - chodzi o bezpieczeństwo cyfrowe. Wygląda, że
    > nawet gdyby się okazało, że nas nie obejmuje to ci których obejmuje
    > muszą zapewnić, że całe ich łańcuchy dostaw są jakoś tam zgodne z tą
    > dyrektywą.
    > Jak nie to kary więc za chwilę nikt nie będzie nic kupował od firm nie
    > NIS2. Małe firmy znów dostają w d.
    >
    > Skojarzenie z bezpieczeństwem cyfrowym i hasłem, że kiedyś byliśmy Hi-Tech.
    > Jakieś 8 lat temu. Rozmawia 3 kumpli. Jeden namawia drugiego aby w swoim
    > biurowcu zastosował nasz system. Na to trzeci, że on ma za granicą
    > ludzi, dla których nie ma systemu, którego by nie złamali. Dostarczamy
    > im kontroler z czytnikiem i 3 kartami - jedna uprawniona, druga nie
    > uprawniona, trzecia 'nie z tej instalacji'.
    > Po miesiącu znów się spotykają. Ten trzeci: no nie wiem o co chodzi, ale
    > nic nie dali rady ugryźć - ani komunikacji z kartą ani komunikacji
    > RS485. Jak się włączyli w szereg między kontroler a czytnik to tak jakby
    > w ogóle przestały ze sobą gadać, ale połączone ze sobą działają.

    No dobra, ale jaka była stawka? Bo jak urządzenie nie jest robione
    dokładnie po to by było bezpieczne to raczej takie nie jest a i tak może
    nie udać się rozpoznać jak działa.


  • 113. Data: 2024-03-07 00:45:09
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: io <i...@o...pl.invalid>

    W dniu 02.03.2024 o 14:49, ddddddddddd pisze:
    > On 02/03/2024 10:30, io wrote:
    ...
    >>
    >> Było o tym, że niby jak zwalniają to pracownikom nie chce się pracować
    >> a ja napisałem że jak firma zwalnia to firma pracy nie daje a nie
    >> pracownikom nie chce się pracować. Powinno być oczywiste.
    >
    > i jest oczywiste. I taki pracownik może spokojnie znaleźć pracę gdzieś
    > indziej. No chyba że mamy kryzys - no ale chyba nie o to masz pretensję
    > do pracodawcy?

    No właśnie nie jest oczywiste głównie z tego powodu, że firmy różnymi
    rzeczami zajmują się i w efekcie pracownicy też różne kwalifikacje
    posiadają.

    >
    >  A tu, że jakiś
    >> kapitał firma ma którego nie mają pracownicy. No jaki ma kapitał firma
    >> bez swoich pracowników?
    >
    > Wypracowaną markę, procedury pracy i dojścia do klienta? W takim
    > Twitterze okazało się, że większość jednak odbijała kartę na zakładzie.
    > Nie trudno mi sobie wyobrazić, że nawet jeśliby Elon zwolnił 100% ludzi,
    > to firma by przetrwała (tylko po co?)

    Jednoosobową działalność prowadzić?

    >
    >
    >  Bo jaki kapitał ma pracownik to też powinno być
    >> jasne, swoje kwalifikacje. Go przecież zatrudniali i jak go zwolnią to
    >> w końcu pracę znajdzie. A jak nie znajdzie to dlatego, że orał na >
    >> pracodawcę, który go nie szkolił i kwalifikacje zdezaktualizowały się.
    >
    > to zapytaj w czym się szkolą księgowe, sekretarki, programiści w twojej
    > firmie, bo je niedługo AI zastąpi.
    > Pracodawca nie jest od tego żeby szukać komuś zastępczego zajęcia,
    > potrzebuje tylko kwalifikacji na dane stanowisko i to jego wybór czy
    > zdecyduje się wybrać osobę do przeszkolenia, czy wziąć taką która
    > zamiast po pracy pić piwo na kanapie zrobiła sobie kwalifikacje.

    Niemniej jednak, jak firma nie robi szkoleń to pracownicy tracą
    użyteczność na rynku pracy a i rozwiązania firmy są coraz gorsze.

    >
    > Ja po godzinach uczę się nowego zawodu, bo chcę żyć godnie i wypracować
    > to samemu, a nie jak socjaliści ukraść tym, którzy już coś osiągnęli.
    > Zajmuje mi to sporo czasu i potrwa pewnie jeszcze przynajmniej 2 lata.
    > Mógłbym zamiast tego po pracy odpalić netflixa, jęczeć jak jestem
    > wyzyskiwany i domagać się kradzieży z kieszeni innych.
    >

    A twoja doba ile ma godzin i jak bardzo samotny jesteś?


  • 114. Data: 2024-03-07 01:19:35
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com>

    On 2024-03-06, Piotr Gałka <p...@c...pl> wrote:
    > W dniu 2024-03-06 o 00:34, Marcin Debowski pisze:
    >> To zalezy od nauczyciela i indywidualnych predyspozycji ucznia. Przy
    >> czym to pierwsze, nigdy nie miałem nauczyciela, który chciałby zarazić
    >> uczniów jakąś pasją. Przy czym nie sądzę, że z gęby mi wynikało, iż ja
    >> się zarazić nie dam, bardziej, że praktycznie takich nauczycieli nie
    >> było i nie ma.
    >
    > Nie wykluczam, że studenci dali mi tytuł asystenta roku za to, że
    > widzieli, że elektronika to moja pasja i próbowałem ich nią zarazić. Czy
    > skutecznie to zupełnie inna kwestia.

    No ale to na studiach, gdzie de facto większość osób już zdecydowała. Co
    prawda fajnie by było, gdyby ludzie mieli zawód pasję, ale też jak ktoś
    idzie na elektronikę, to mimo wszystko chyba rzadko idzie z
    wyrachawania, a coś już tam w nim musi siedzieć? Czy też asystentowałeś
    na innym kierunku i podbierałeś studentów? :)

    A na etapach wcześniejszych, podstawówka, liceum, to coś mi się wydaje,
    że system zawsze wykańczał takich nauczycieli. Nie to, że specjalnie.

    > Od lat w Polsce obowiązuje selekcja negatywna do zawodu nauczyciela.
    > I widziałem wypowiedzi rodziców uważających się za inteligentnych typu:
    > Wszyscy nauczyciele to miernoty (nie spotkałem innego) więc jestem
    > przeciwko dawaniu im podwyżek bo niby za co.
    > A do głowy im nie przyjdzie, że przy takich pensjach to mądrzejsi
    > uciekają bo gdzie indziej bez takiej odpowiedzialności, wojowania z
    > rozwydrzoną młodzieżą i roszczeniowymi rodzicami zarobią 2 razy tyle.

    Pełna zgoda. Nb. też jestem po PG tylko z drugiego końca terenu, po
    chemii. Tu w kontekście nauczycieli taka obserwacja, że ci, którzy od
    nas wylatywali często trafiali na UG, a po chemii na UG, takie osoby, to
    chyba jakieś laboratorium przyzakładowe, albo właśnie nauczyciel chemii
    w szkole podstawowej/liceum. W tamtych czasach. Raczej nie były to osoby
    z pasją, czy nawet silnym zainteresowanie przedmiotowym.

    > Żona uczyła matematyki na Politechnice. Gdy teściowa zachorowała (udar,
    > paraliż) się zwolniła, aby opiekować się mamą (20 lat). Po śmierci
    > teściowej chciała wrócić do zawodu. Było to niecałe 10 lat temu. Się
    > okazało, że praca na PG się nie liczy - musi być stażystką z jakąś
    > minimalną (śmieszną) pensją. Słysząc od niej jak to tam w szkole wygląda

    Zdaje się, że gdzieś wtedy zmieniał się system. "Collateral damage".

    > (w tym samym czasie zmieniła się dyrektorka z normalnej na 'z nadania
    > edukacji kreatywnej') już po tygodniu jej powiedziałem: uciekaj stamtąd
    > jak najszybciej. Dojrzała po miesiącu, ale akurat jak poszła złożyć
    > wymówienie to coś tam było zamknięte. W końcu postanowiła, że ze względu
    > na uczniów wytrzyma semestr. Hospitacja - dyrektorka miała pretensje, że
    > używa zbyt trudnych słów, których uczniowie nie rozumieją. Te słowa to:
    > wykres i funkcja. A lekcja była w klasie z rozszerzoną matematyką a
    > tematem była funkcja liniowa.
    > Jak według edukacji kreatywnej prawidłowo powinna wyglądać lekcja
    > matematyki: Dzieci należy podzielić na grupy. Mogą się w grupach
    > rozsiąść na pufach. Dostają zadanie. Ta grupa która pierwsza je rozwiąże
    > zapisuje rozwiązanie na kartce, robi z niej samolocik i rzuca do innej
    > grupy. W liceum ?! Dla mnie cyrk.

    W liceum mieliby nie wiedzieć co to wykres i funkcja?
    No dla mnie też brzmi jak cyrk.

    >> Ale też żadnej klasy ani roku studiów nie powtarzałem.
    >
    > A ja miałem dziekankę :)
    > Studenci wywalczyli, że można dostać dziekankę bez podania powodu. Plan
    > był taki: wyjadę na kilka miesięcy do Francji (miałem tam ciocię) i się
    > nauczę języka. Cały październik brałem udział w intensywnym kursie
    > francuskiego (6 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu). Miałem jechać w
    > styczniu, a w grudniu zrobili stan wojenny.

    No to nie fajnie.

    >>> Ogolnie biorąc - całki nie były wtedy w programie szkolnym,
    >>
    >> Wydawało mi sie, że aż tak wiekiem się nie różnimy, a u mnie, na
    >> mat-fizie, pierwsza połowa lat 80., całki były.
    >
    > Mam problem z ustaleniem czy miałem czy nie (matura w 77r).
    > Na 100% na początku IV klasy nic nie wiedziałem o całkach bo tamto
    > zadanie z olimpiady fizycznej rozwiązałem wymyślając samemu od zera
    > proces całkowania.
    > Nie pamiętam całek w szkole, ale jednocześnie wydaje mi się, że na
    > studiach nie były dla mnie zaskoczeniem - sprzeczność.
    > Żona (matura 79r) mówi, że na pewno miała całki w szkole.

    Ja jeszcze poźniej. Coś chyba okolice 85.

    >> A wracając do pierwotnego punktu, uważam, że poziom nauczania w prlu był
    >> przyzwoity.
    >
    > Z tym chyba wszyscy się zgodzili. Ja jedynie twierdziłem, że nie dawał
    > szansy wybitniejszym. Ale teraz wygląda, że w niektórych szkołach, gdzie
    > nauczyciel przygotowywał ucznia do olimpiad, było lepiej niż do tej pory
    > uważałem.

    Dobrze, a jak według Ciebie powinien wyglądać system, który by dawał
    szansę? I na jakim etapie to dawanie szansy powinno się manifestować?

    MZ to nie tyle system edukacji nie dawał szansy, co prl nie dawał.
    System był ograniczony z góry poprzez izolację kraju i pewnie też
    korupcję. Miałeś pecha, żeś się urodził te kilka lat wcześniej, bo po
    89-90r pojawiły się różne możliwości, z których.... niewielu korzystało.
    A niewielu korzystało, bo ludzie mieli kompleksy, że nie znają języków,
    że są słabo wyedukowani.

    Nb. tam gdzieindziej JF słusznie zauważył, że w dzisiejszych czasach to
    taki chemik zapaleniec nie ma szans na to co miałby w prlu. Czy to
    dobrze, czy źle to inna sprawa, ale w sumie ciekawy, jak najbardziej
    pozytywny efekt uboczny prlu. Albo tamtych czasów, gdzie jeszcze chemii
    tak nie demonizowano, a dostęp do informacji był nieco bardziej
    ograniczony.

    >> Poza tym, prl dał nam dwie wyróżniające nas cechy, (1) umiejętność
    >> improwizowania*, albo lepiej, praktycznego rozwiązywania problemów, i
    >> (2) kompleksy.
    >>
    >> *) to, nb. tez jest często mieczem obosiecznym, czasami nie warto.
    >
    > Polscy elektronicy na zachodzie podobno byli cenieni za to, że umieją
    > sobie poradzić gdy inni rozkładają ręce. Nie ma jakiegoś elementu -
    > zastąpmy go innym. Nasi po prostu nie wiedzieli, że jak jakiś typ
    > urządzenia dostał różne atesty itp to nic nie wolno zmieniać.

    Z mojej działki (chemia-polimery-materiałówka) wygląda to tak, że jakieś
    95% kupuje lub zamawia co potrzebne, mimo, że można to zrobić z tego co
    się już ma. I to nawet jeśli da się to zrobić np. w godzinkę.

    Natomiast aspekt, że czasami nie warto - cholernie trudno znaleźć złoty
    środek pomiędzy ile warto zapłacić komuś innemu i poczekać np. miesiąc,
    włączając to w przygotowanie dokumentacji i walki z biurokracją, niż
    pierniczyć się samemu pół miesiąca. To przy bardziej skomplikowanych
    rzeczach rzecz jasna. Z tym, że czasami nie wiadomo czy coś co wydaje
    się proste nie okaże się mega upierdliwe w realizacji.

    > W 87 byliśmy w Norwegii (pracować przy ogórkach). Z książki
    > telefonicznej znalazłem firmy elektroniczne w okolicy i wpadłem do nich
    > pogadać. Różnie to było. U jednych opowiadałem o systemach ekspertowych
    > (nie słyszeli o tym wcześniej). U innego gościa dziwiłem się, dlaczego
    > on nadal używa 8048 kiedy 8051 jest dużo lepszy. Właśnie wtedy się
    > dowiedziałem, że jak na coś ma homologację to nic w tym nie może
    > zmienić. Nie wiem jak to było zaplanowane, że ja po studiach nie miałem
    > nawet śladu informacji na ten temat.

    I tak chętnie gadali z Tobą, z osobą niejako przypadkową o tym jakie
    komponenty stosują i dlaczego? Rzecz u mnie niewyobrażalna. Bez NDA to
    mogą ewentualnie powiedzieć jaki mają problem, a i to dlatego, że wiedzą
    jaką firmę reprezentuję.

    --
    Marcin


  • 115. Data: 2024-03-07 05:07:08
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: ptoki <p...@e...pl>

    On 2024-03-04 12:29, Wiesiaczek wrote:
    >  dniu 4.03.2024 o 18:15, ptoki pisze:
    > > On 2024-03-01 11:30, Wiesiaczek wrote:
    > >> W dniu 1.03.2024 o 15:45, Piotr Gałka pisze:
    > >>> W dniu 2024-03-01 o 07:44, Wiesiaczek pisze:
    > >>>> Jeśli ktoś miał większe ambicje, zakładał działalność gospodarczą i
    > >>>> stać go było na willę z basenem, wyjazdy zagraniczne i co tam mu
    > >>>> przychodziło do głowy.
    > >>>
    > >>> Jest jakaś taka psychologiczna przypadłość, że dobre rzeczy się
    > >>> pamięta a złe zapomina.
    > >>> Nie jestem pewien, ale podatek (który teraz jest rzędu nastu %) wtedy
    > >>> był chyba 50%. Wyobraź sobie DG w takiej sytuacji. Nie da się
    > >>> utrzymać nie oszukując.
    > >>> Czyli Twoja recepta 'zakładał działalność' dotyczyła tylko tych,
    > >>> którzy mogli się pogodzić z byciem nieuczciwym i życiem w ciągłym
    > >>> strachu przed kontrolą i domiarem.
    >
    > >> Akurat mój ojciec prowadził DG w PRL-u i miał willę w Warszawie, z
    > >> basenem i spędzał połowę roku na Mazurach łowić szczupaki na
    > Śniardwach.
    > >> Uprzedzam różnych oszołomów: Nie był w żadnej partii i prowadził
    > >> interes uczciwie, bo inaczej się nie dało. Sam ze swojego warsztatu
    > >> śrubek nie wynosił.
    >
    >
    > > Mysle ze duzo wtedy zalezalo od lokalnego "nastroju". U mnie podobnie
    > > bylo z tepsa i neostrada. U mnie dzialala ladnie. W bloku 300m dalej
    > > byla kicha.
    > >
    > > U ciebie bylo ok bo sie US nie czepial albo nikomu sie nie chcialo tego
    > > ojcowego biznesu ubijac albo takich ubijaczy nie bylo.
    > >
    > > Gadalem kiedys z gosciem co dyrektorowal u mnie w robocie. On byl dobrze
    > > umocowany w prl.
    > > I mowil ze jak ktos siedzial cicho, placil co trzeba i nie robil
    > > problemow to sie mu dawalo spokojnie dorobic. Ale jak podskoczyl to
    > > paragrafow sie zawsze dalo naznajdowac.
    > >
    > > Zreszta podobnie jak dzis.
    >
    >
    > Takie rzeczy się zdarzały i zdarzać będą.
    > Ale nie ma powodu robić z tego wielkiej polityki.
    > Owszem mój stary nie zabawiał się w jaką? "podziemną łopozycję" bo miał
    > trochę oleju w głowie i jakiś fach w rękach.
    > Do polityki podziemnej czy innej idą matoły które w normalnym życiu by
    > nie przetrwały,
    >

    Mam pare przypadkow niedaleko. Paru opozycjonistow z lat 80tych. Daja se
    rade. Tak ze nie generalizuj tak jak sugerujesz w drugim zdaniu.

    >
    > >>>> Szkoły były na dobrym poziomie, bezpłatne, i każdy miał w miarę
    > >>>> równe warunki startu.
    > >>>
    > >>> To nawet OK, ale problem polegał na tym, że ten poziom był tylko
    > dobry.
    > >>
    > >> Tylko dobry oznacza o niebo lepszy niż obecnie.
    >
    > > Tu sie zgodze czesciowo. Tak, szkolenie techniczne bylo ok biorac pod
    > > uwage w czym sie rzezbilo w prl.
    > > W niektorych krajach nasze szkoly szanowano bo bylo wiadomo ze podstawy
    > > mamy solidne a zaawansowane technologie da sie szybko douczyc.
    > >
    > > Tyle ze co z tego skoro uczono zacofanych spraw a nowych nie bylo bo
    > > kryzys...
    >
    > Kryzys? Jaki kryzys?
    > Co miałby mieć wspólnego z nauczaniem?

    Ano to ze zeby uczyc to trza miec na czym. Albo po co.

    > Uczyłem się wiedzy, która była wtedy dostępna.
    > Nie było mikroprocesorów, światłowodów ani laptopów więc automatyka byłą
    > oparta na lampach i przekaźnikach,

    No bo kryzys.

    > Przejście później na sterowniki PLC było już dla mnie pestką.
    >

    Nie zawsze to takie latwe. Ale generalnie jak edukacja dobrze zrobiona u
    podstaw to potem rzeczywiscie, latwiej bo jednak nadbudowa oparta o te
    fundamenty.

    >
    > >> Ja po technikum pracowałem dla firm francuskich na stanowisku
    > inżyniera.
    > >> Byłem jedynym odpowiedzialnym za montaż maszyn w kilkudziesięciu
    > >> krajach świata których wartość zaczynała się od miliona euro.
    > >
    > > Tez moge powiedziec ze moje kontrakty teraz sa w milionach. Mozna sie
    > > policytowac.
    >
    >
    > Nie chodziło mi o licytację tylko o zaufanie firmy do technika z Polski,
    > któremu powierzano dosyć kosztowne "zabawki"....

    Roznie z tym jest. czasem firma ufa, czasem nie musi bo czlowiek dowiodl
    ze jest dobry w te klocki a czasem firma ma bajzel i randomowo sie
    czlowiekowi trafia okazja do wykazania.

    Rozne rzeczy widzialem. Po prostu fakt ze ktos ogarnia wazny projekt nie
    znaczy ze jest wyjatkowy. Moze byc, nie musi.

    > >>> Nie dawał szansy rozwoju jednostkom wybitniejszym
    > >>
    > >> Jak już napisałem, mnie dał :)
    > >> .
    > >
    > > Kiedys sie zorientowalem jaka przepasc mnie dzielila do naszego chopaka
    > > od baz danych. W sensie ze on nigdy fizycznie nie musial pracowac. Nawet
    > > ogrodka kopac. Nigdy.
    > > Mial dostep do komputerow PC, oprogramowania, peryferiow podczas gdy ja
    > > sie slinilem do c64. Bylismy rowniesnikami.
    > > Taki prlowski syndrom murzyna.
    > > On mial ojca w partii. Ale jak mowil "nie jakos specjalnie wysoko" jakby
    > > to mialo wiele zmieniac.
    >
    > >> Nauczycielka z
    > >>> matmy przy całej klasie powiedziała "To chyba nie jest źle jak uczeń
    > >>> w klasie maturalnej jest lepszy od swojego nauczyciela." W 77 roku na
    > >>> Wojewódzkim turnieju z fizyki dla uczniów liceów zająłem 1 miejsce -
    > >>> jako jedyny (było ponad 100 uczestników - każde liceum mogło przysłać
    > >>> 3) zdobyłem komplet punktów z zadań, testów i odpowiedzi ustnych.
    > >>> Uważam, że system zabrał mi moją szansę.
    > >>
    > >> Może jednak to nie wina systemu?
    > >>
    > >
    > > No pacz pan, a u mnie na wsi olimpijczykow nie bylo.
    > > A w pobliskim miescie 8 szkol ponad podstawowych i tylko dwie uznawane
    > > za wyjatkowo dobre.
    > > Jak zaczales na wsi, w szkole takiej se to nie miales szansy na te dobra
    > > bo punktow na egzaminie wstepnym braklo.
    > >
    > > I wiesz co? Tak sie ciekawie zlozylo ze startowalem do gliwickiego
    > > elektronika. I nie udalo mi sie dostac bo za malo punktow mialem. Jak
    > > sie matka dowiedziala (juz po fakcie) to ponoc jej szef powiedzial ze
    > > mogla powiedziec wczesniej bo sie zna z dyrektorem i cos by zalatwil.
    > > Ale juz przyjecia skonczone wiec sie nie da.
    > >
    > > Tak ze widzisz, nawet ja maly szarak z dupy moglem sie na nepotyzm
    > > zalapac wiec ktos lepiej umocowany mial to na codzien.
    > >
    > > Nie umniejszam twoim wynikom. Wskazuje ze ja nie mialem takiej pomocy w
    > > szkole bo mieszkalem tam gdzie mieszkalem...
    > >
    > > A i dzis jest podobnie.
    > > Niby mamy te same szanse ale jednak niektorym jest ciagle pod gorke.
    >
    >
    > Nie chcę z tym polemizować, bo każdy (inni też) ma inne doświadczenia i
    > inne życiorysy.
    >
    > Dodam tylko, że nigdy nie miałem żadnych pleców, a wszystko osiągnąłem
    > samodzielnie.
    > Dla jasności, kasy ojca też nie widziałem (rodzice po rozwodzie).
    >

    Nie odnosze sie do ciebie konkretnie. Odnosilem sie do generalizacji.


    --
    Lukasz


  • 116. Data: 2024-03-07 05:23:13
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: ptoki <p...@e...pl>

    On 2024-03-04 14:46, Piotr Gałka wrote:
    > W dniu 2024-03-04 o 18:15, ptoki pisze:
    >
    >>> Nauczycielka z
    >>>> matmy przy całej klasie powiedziała "To chyba nie jest źle jak uczeń
    >>>> w klasie maturalnej jest lepszy od swojego nauczyciela." W 77 roku
    >>>> na Wojewódzkim turnieju z fizyki dla uczniów liceów zająłem 1
    >>>> miejsce - jako jedyny (było ponad 100 uczestników - każde liceum
    >>>> mogło przysłać 3) zdobyłem komplet punktów z zadań, testów i
    >>>> odpowiedzi ustnych.
    >>>> Uważam, że system zabrał mi moją szansę.
    >>>
    >>> Może jednak to nie wina systemu?
    >>>
    >>
    >> No pacz pan, a u mnie na wsi olimpijczykow nie bylo.
    >> A w pobliskim miescie 8 szkol ponad podstawowych i tylko dwie uznawane
    >> za wyjatkowo dobre.
    >> Jak zaczales na wsi, w szkole takiej se to nie miales szansy na te
    >> dobra bo punktow na egzaminie wstepnym braklo.
    >
    > Wprawdzie nie mi odpowiadasz, ale dotyczy tego co ja pisałem.
    > Mam wrażenie, że zakładasz, że chodziłem to jakiejś szczególnie dobrej
    > szkoły, a to nieprawda.

    Nie, po prostu odnioslem sie do faktu ze ani w pl ani w usa ani pewnie
    gdzie indziej oziom ksztalcenia nie jest jednaki miedzy zadupiem a
    dobrymi szkolami w wiekszych miastach.

    > IV Liceum w Gdańsku Nowym Porcie uchodziło za najgorsze w Trójmieście
    > (dzielnica też typu 'podejrzana'). Dlaczego akurat tam chodziłem? - bo
    > rodzice uważali, że jak ktoś chce to się wszędzie nauczy, a to było
    > najbliżej.
    > Na turniej wojewódzki (to nie była olimpiada) wszystkie szkoły wysyłały
    > po 3 uczniów i nas też wysłano troje. Myśleliśmy, że to zajmie godzinkę
    > i reszta soboty wolna, ale na miejscu się okazało, że:
    > - godzina zadań,
    > - 15 minut przerwy,
    > - godzina testów,
    > - 3 godziny przerwy (na sprawdzenie prac),
    > - ustne odpowiedzi najlepszych 30 w kolejności od najsłabszego (z tych
    > 30) do najlepszego.
    > Razem - cały dzień w plecy.
    >
    > Kolega z koleżanką stwierdzili, że szkoda im na to czasu i pojechali do
    > domu.
    > Do ostatniej chwili się zastanawiałem czy iść w ich ślady, ale
    > ostatecznie zostałem.
    >

    A widzisz, mam podobne spostrzezenia. Czasem zeby byc na szczycie
    starczy nie jechac do domu. Mialem pare takich sytuacji gdzie nie
    umiejetnosci a po prostu obecnosc zdecydowaly o czyms.

    Takie powiedzenie jest:

    Co to jest szczescie (w sensie ze ktos ma szczescie do osiagania rzeczy)?

    Przygotowanie+okazja.

    Taka luzna uwaga. Nie pije do nikogo osobiscie.

    > Jak się zapisywałem (komisja 5 czy 6 nauczycieli przy długim stole) to
    > gdy się do nich odwróciłem tyłem (idąc na salę) usłyszałem (cytuję
    > według mnie słowo w słowo): "Popatrz, czwórka, tylko jednego mogli
    > przysłać."
    > Bardzo zabolało, bo to przecież MOJA szkoła.
    >
    > Po sprawdzeniu zadań i testów maxa miałem tylko ja, ale gdybym nie
    > odpowiedział na jedno z pytań ustnych to drugi by wyrównał.
    >
    > Na ustnych odpowiedziach losowało się kartkę z 3 pytaniami (2 były z
    > fizyki, a jedno z wiedzy ogólnej). W tych z fizyki jedno to było coś
    > prostego do policzenia, a drugie z ogólnego rozumienia zjawisk fizycznych.
    > W tych 29 zestawach co ludzie losowali przede mną wszystkie z fizyki
    > wiedziałem, ale na dwa z wiedzy ogólnej nie znałem odpowiedzi. Pamiętam
    > jedno z nich: "Gdzie na świecie jest największy teleskop?" To był rok
    > 77. Bez internetu i my dość odcięci od informacji ze świata - skąd niby
    > miałbym to wiedzieć.
    > Dlatego losując bałem się tylko tego pytania ogólnego, ale trafiłem na
    > łatwe. A z pytań z fizyki pamiętam jedno: Czy bańka mydlana jest kulą?
    >
    > Rozdający nagrody jak mnie wyczytał to dodał: "Czwórka przysłała tylko
    > jednego, ale jakiego!". Do dziś żałuję, że nie jestem wystarczająco
    > bystry aby dziękując za nagrodę nie dodać: "Przyjechaliśmy tu we troje,
    > ale zagraliśmy w 3 zapałki i miałem pecha."
    >

    Widzisz, mnie tez chciano na olimpiady szykowac ale w szkole organizacja
    nauki kulala. No i nie bylo widac pozytku z tej nauki. Wiec na olimpiady
    nie bylem naszykowany.

    > A z olimpiadą z fizyki mam inne wspomnienie. Wyobrażam sobie jak musiało
    > rozśmieszyć kogoś sprawdzającego moje rozwiązanie zadania, które trzeba
    > było zrobić w domu i wysłać.
    > Zadnie było takie: Pierścień leżący na stole się obraca i przesuwa.
    > Wyznaczyć siły tarcia działające na pierścień.
    > Część fizyczna zajęła mi pół strony a potem na chyba 3 stronach
    > wyliczałem całkę sinusa czy cosinusa rozdzielając pierścień na małe
    > kawałeczki łuku o rozmiarze zmierzającym do 0 i potem sumując wektorowo
    > nieskończoną liczbę takich cząstkowych sił.
    > Wszystko dlatego, że nie miałem pojęcia o istnieniu całek (nie mieliśmy
    > jeszcze na matmie).
    >
    > Jak pokazałem to rozwiązanie mamie to mi powiedziała: Tu się stawia
    > takiego robaka i tu od razu piszesz to co tobie wyszło po 3 stronach.
    > Wysłałem zrobione po mojemu (szkoda było marnować tyle włożonego w to
    > wysiłku). Uznali.
    >
    >> Nie umniejszam twoim wynikom. Wskazuje ze ja nie mialem takiej pomocy
    >> w szkole bo mieszkalem tam gdzie mieszkalem...
    >
    > Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
    > podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
    > nauczyciel wychodził poza podręczniki.
    >

    Miala, miala. Jednego roku matematyke robila jedna babka i wiedzialem co
    jej corka robi podczas wojazy i jak jej sie prosiaki zachowuja w oborze
    a matematyka byla tematem pobocznym.
    Drugiego roku matematyczka przyszla lepsza i nas lepiej uczyla ale tylko
    to co trzeba, niezbyt wiele poza litania zasad i regulek.
    Nawet w tej samej szkole poziom mogl byc przepastnie rozny.

    Po technikum na maturze pamietam ze dostalem mierny z matmy bo umialem
    tylko wydukac ze pochodna to roznica wartosci funkcji w dwu punktach.
    Dokladnie tak powiedzialem. Po 5 latach matmy w technikum.
    W 4 miesiace na polibudzie nadgonilem cala matme z technikum i
    zaczelismy calki.
    Heh, pierwszy test na analizie na 1 semestrze jak zrobilem to dostalem 2
    punkty na 50. Dwa.

    Na 4 semestrze dostalem tylko czworke bo prowadzacy powiedzial ze bylo
    by nie fair w stosunku do tych co sie caly rok dobrze uczyli...

    Ale juz wtedy wiedzialem co i jak w analizie piszczy.

    Ten sam ja i diametralnie rozne rezultaty. Tylko szkoly sie zmienialy. I
    nawet nie motywacja u mnie bo zawsze chcialem cos tam wiedziec.

    > Za to pasja czasem wpływa na chęć poznawania wiedzy.
    >

    To tak. Ale zeby pasja kwitla to musza byc warunki.

    > Robiłem sobie na obóz wędrowny alarm na zieloną noc. Jako wyzwalacz miał
    > być cieniutki (0.05mm) drucik włączony w obwód bazy tranzystora. Teraz
    > nie wiem jaki był dokładnie układ, ale wiem, że wyszło mi, że maksymalna
    > wartość dopuszczalnej długości drucika wypada dla jakiejś wartości
    > rezystora. Dla większych wartości i dla mniejszych jest gorzej. Ale nie
    > umiałem wyznaczyć tej wartości dokładnie. Jedynie licząc kolejne
    > przybliżenia. Te długości wychodziły w km więc było to zupełnie bez
    > praktycznego znaczenia, ale mnie dręczyło, że nie umiem tego policzyć.
    > Idę do szkoły - a tu pochodne.
    >
    >> A i dzis jest podobnie.
    >> Niby mamy te same szanse ale jednak niektorym jest ciagle pod gorke.
    >
    > Według mnie najbardziej pod górkę mają dzieci z różnymi dysfunkcjami na
    > które nie mają żadnego wpływu (np. FAS).
    >

    Rozne sa powody podgorek. Moja uwaga tyczyla sie glownie tego ze te
    roznice sa i nie kazdy moze to przeskoczyc.
    Szczegolnie jak sie ma 10-15 lat i nikla pomoc doroslych.

    --
    Lukasz


  • 117. Data: 2024-03-07 05:30:20
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: ptoki <p...@e...pl>

    On 2024-03-05 13:33, Piotr Gałka wrote:
    > W dniu 2024-03-05 o 17:27, Ghost pisze:
    >> W dniu 04.03.2024 o 21:46, Piotr Gałka pisze:
    >>
    >>> Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
    >>> podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
    >>> nauczyciel wychodził poza podręczniki.
    >>
    >> Dramatyczne uproszczenie. Jesli chodzi o olimpiady moglbys byc
    >> niesamowicie utalentowany ale bez wsparcia nauczyciela na np. krajowej
    >> z fizyki juz byles w plecy.
    >>
    >> Teza jakoby o wszystkim w szkole decydowaly podreczniki lezy i kwiczy
    >> w kontekscie, ze olimpiada z fizyki wykraczala daleeeeeko poza
    >> podrecznik. Mowa o szkole sredniej.
    >>
    >
    > Burzysz mi wspomnienia z dzieciństwa :(. Byłem pewien, że moja szkoła
    > była jak każda inna. Nie wiedziałem, że gdzie indziej może być inaczej.
    > Może jakby wtedy był internet to byłaby taka wymiana wiedzy między
    > uczniami.

    Mysle ze mogla nie byc najlepsza ale jak byla w miescie to miedzy
    wiejska a Twoja mogla byc duza przepasc.

    Np. u mnie nie mozna bylo wejsc do biblioteki i szukac se ksiazek.
    Trzeba bylo powiedziec co sie chce.

    Jak powiedzialem ze chce o indianach to dostalem cos o chlopach znad
    weltawy. W sumie moze jakos sie to kupy trzymalo ale wiesz, to jednak
    nie indianie...

    A biblioteke gminna odkrylem jak mialem chyba 13 czy 15 lat.
    I tam pare ciekawych ksiazek bylo.

    Np. 1000 zagadek z,,,,

    Pamietam pytanie z tej o cybernetyce.

    Jaka wartosc ma odpowiedz na pytanie ktora juz znamy.

    Odpowiedz tam byla ze zadna, i mi sie to nie podobalo, bo przeciez moze
    byc tak ze odpowiedz jest z innego zrodla wiec jest dodatkowa
    wiadomoscia bo niezaleznie potwierdza to pierwsze zrodlo.




    --
    Lukasz


  • 118. Data: 2024-03-07 07:58:01
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: Ghost <g...@h...net>

    W dniu 06.03.2024 o 22:13, Piotr Gałka pisze:
    > W dniu 2024-03-06 o 21:16, Ghost pisze:
    >>
    >> Wyobraz sobie ze nie byles jedynym uczniem, ani nawet pepkiem swiata.
    >
    > Jak to nie?!
    > Zawsze byłem pępkiem świata :) .
    > Własciwie to każdy dla siebie jest.
    > P.G.

    Dla siebie to jestes jedyna istota na tym swiecie, nikt inny nie istnieje.


  • 119. Data: 2024-03-07 08:16:16
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: MKi <...@...com>


    > W liceum na piewszej lekcji fizyki padło "najlepiej by było, jakbym
    > wam wytlumaczyla co to jest pochodna i całka, wszystko byloby
    > prostsze. Ale matematycy bardzo nalegają, zeby tego nie robic,
    > bo my to źle tłumaczymy, a oni chcą porządnie - ciagi, granice,
    > funkcje ... i dowiecie się za rok" :-)

    W ósmej klasie podstawówki chodziłem na kółko matematyczne
    organizowane przez Uniwersytet Gdański - takie mędzyszkolne,
    dla największych pasjonatów.

    Pierwsze zajęcia były bardziej organizacyjne, a potem zaczął
    się temat pochodnych - jak piszesz, ciągi, granice itp.
    Tylko mnie nie było na tych drugich zajęciach.
    Potem potrafiłem pochodne liczyć, dodawać, mnożyć itp,
    tylko długo nie wiedziałem, co to właściwie jest, ta pochodna ;)

    MKi


  • 120. Data: 2024-03-07 08:24:10
    Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
    Od: MKi <...@...com>

    W dniu 2024-03-05 o 12:42, Piotr Gałka pisze:

    > A da się to jakoś bardziej analitycznie rozwiązać?

    Nie pamiętam rozwiązania - klucza, ale było analityczne,
    parametryzowane (n1, n2 - powtarzanie zegarów, n3 - liczba uderzeń).

    > W podstawówce byłem na olimpiadach z matmy w 5 i 7 klasie. Szkoła chyba
    > nie przypilnowała terminu zgłoszenia się w innych latach.
    > Jak byłem w 7 to brat był w 5.
    > Wydaje mi się, że były 4 etapy:
    > - międzyszkolny,
    > - okręgowy,
    > - miejski,
    > - wojewódzki.

    Za moich czasów 3 - bez międzyszkolnego. Dobrze pamiętam, bo
    zarobiłem wtedy pierwsze duże pieniądze, fakt że od rodziców.
    Ojciec obiecał mi solidną kwotę za wygranie każdego konkursu,
    nieco mniejszą za 2 miejsce itd. Wygrałem fizyczny i matematyczny,
    z chemii byłem trzeci. Stać mnie było na Zenita TTL!

    MKi

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 20 ... 24


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: