3 tyg temu wyciąłem drobną figurę - asfalt poszedł w prawo a ja
zwiedziłem zielone po lewej jego stronie. Hamowanie na trawie moją
bielizną nie jest moja najsilniejszą strona więc skończyło się
gwałtownym zatrzymaniem motocykla na trawie i moim krótkim lotem w
kierunku nieustalonym. Ręka spuchła, noga nabrała pięknych barw od
kontaktu z dwoma crashpadami, moto z wyjątkiem małej plastikowej łezki
na prawym boku i śladu na ograniczniku skrętu nie ucierpiało. Zdjęcie
RTG w 5 godzin po zdarzeniu nic nie wykazało, opuchlizna była jakbym
rękawiczkę gumową zalał wodą i założył na rękę i trochę bolało. Dostałem
2 tyg L4 i fizykoterapie (laser, krioterapia i magnetronik). 2 tyg
zabiegów minęły, wróciłem do roboty ale ręka coś nadal nie "halo" - nie
przywodzę małego pala do serdecznego, jakiś tam ból odczuwam itp.
Poszedłem dziś do ortopedy - nowe zdjęcie na lepszym sprzęcie i widać
złamanie nasady V kości lewego śródręcza. Na szczęście od tamtej pory
nie przemieściło się nic i podobno się zrasta. Dostałem szynę na dwa
palce na 2 tyg i czekam na lepsze czasy.
Ale do rzeczy - to moja druga gleba gdzie uszkadzam dłoń - kiedyś
podejrzenie pęknięcia kości łódeczkowatej w prawym nadgarstku a teraz
to. Pytanie do tych co bardziej...: jakich rękawiczek szukać żeby
naprawdę zapewniały większy stopień zabezpieczenia przed urazami dłoni?
teraz jechałem w lekkich letnich z ochrona tylko na kłykcie ale
poprzednio to były jakieś turystyczne modeki z piankowymi ochraniaczami.
Da się coś znaleźć na rynku co nie wygląda jak ze Star Treka i w razie
kontaktu z matką ziemią pozwala mieć całe kości? Reszta ciuchów spełnia
swoje zadanie ale te dłonie mnie martwią. Pomóżcie dobrzy ludzie:)
--
Qlfon, Lublin
Triumph Sprint ST 1050