eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programming › Open Source czyli kolonializm intelektualny
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 72

  • 51. Data: 2018-11-15 13:55:26
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: q...@t...no1 (Queequeg)

    Maciej Sobczak <s...@g...com> wrote:

    > To jest bardzo ciekawa obserwacja. To, że Usenet zanika, widać wyraźnie,
    > spadek wartościowych tematów na tej grupie jest jednym z przejawów.

    Są jeszcze zagraniczne grupy, one mają się trochę lepiej, choć też mają
    swoich oszołomów (i jednego naszego).

    > Problem w tym, że nie powstała platforma, która mogłaby Usenet zastąpić
    > w tym sensie, że naturalnie wspierałaby dyskusje prowadzone przez
    > dłuższy czas.

    Ze wszystkich istniejących platform dyskusyjnych, które widziałem, Usenet
    jest IMO najlepiej zorganizowany, choć ma oczywiście swoje wady.

    > Pamiętam, jak Quora się reklamowała wysokim poziomem ("Tired of the
    > Internet shouting factory?" czy jakoś tak), ale realia portali
    > społecznościowych chyba wygrały - jeśli w poszukiwaniu użytkowników
    > wprowadzono system zachęt (pieniądze? wtf?) za zadawanie pytań, to ten
    > serwis można już zamknąć, on już nie wypełni swojej obietnicy.

    Z jakiegoś powodu Quora przez ostatni rok zrobiła się strasznym
    śmietnikiem. Może faktycznie system zachęt ją zepsuł.

    > Reddit to śmietnik, na LinkedIn grupy zamieniły się w darmowe tablice
    > ogłoszeniowe, jakieś Facebooki czy Twittery mieszają w tematy z różnych
    > dziedzin życia w jednym strumieniu (hashtagi tego nie rozwiązują, tylko
    > zaciemniają przekaz), itd.

    Grupy tematyczne na Facebooku mają żenująco niski poziom, szczególnie w
    porównaniu do analogicznych grup na Usenecie. Pewnie to kwestia progu
    wejścia. Ruch natomiast mają dużo większy.

    > Konkretnie: gdzie teraz można podyskutować o programowaniu? Skoro już
    > nie tutaj a gdzie indziej nie? A może tutaj da jeszcze radę?

    Sam bym się chętnie dowiedział.

    --
    https://www.youtube.com/watch?v=9lSzL1DqQn0


  • 52. Data: 2018-11-15 13:59:53
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: q...@t...no1 (Queequeg)

    g...@g...com wrote:

    > (A w moim doświadczeniu fir akurat nie jest osobą,
    > która tu przychodzi po to, żeby obrażać innych)

    To akurat bardzo dobre. Poczytaj jego posty chociażby na pl.comp.lang.c,
    bo tam (niestety) pisze więcej. Nie wiem czy jest na tamtej grupie jakaś
    osoba, która nie została przez niego obrażona.

    > Kojarzy mi się z latami 90. i początkiem usenetu w Polsce, kiedy
    > ludzie dopiero odkrywali różne fora, na których można się było
    > wymieniać poglądami i doświadczeniami. Pewnie jeżeli ktoś zadał
    > na pl.comp.lang.c pytanie o Pythona, to miało sens poinformowanie
    > go, że lepiej takie pytanie zadać na pl.comp.lang.python.

    W interesie piszącego -- tak. Teraz jest to w interesie czytających,
    których dyskusje schizofrenika z idiotą zwyczajnie nie interesują.
    Ludzie dołączają do tej grupy, żeby rozmawiać o programowaniu.

    --
    https://www.youtube.com/watch?v=9lSzL1DqQn0


  • 53. Data: 2018-11-15 15:39:08
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: Roman Tyczka <n...@b...no>

    On Thu, 15 Nov 2018 12:55:26 +0000 (UTC), Queequeg wrote:

    >> Konkretnie: gdzie teraz można podyskutować o programowaniu? Skoro już
    >> nie tutaj a gdzie indziej nie? A może tutaj da jeszcze radę?
    >
    > Sam bym się chętnie dowiedział.

    Jeszcze wczoraj bym powiedział G+... ale googiel jak zwykle zamyka dobry
    projekt i już nie będzie fajnego miejsca.

    --
    pozdrawiam
    Roman Tyczka


  • 54. Data: 2018-11-15 16:08:55
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: fir <p...@g...com>

    W dniu czwartek, 15 listopada 2018 10:39:55 UTC+1 użytkownik Maciej Sobczak napisał:
    > > Swego czasu odpowiadałem na pytania w serwisie Quora,
    > > głównie o programowaniu funkcyjnym i Lispie:
    > > https://www.quora.com/profile/Panicz-Godek
    > > (ale ostatnio trochę mi szkoda na to czasu, więc przestałem;
    > > poza tym strasznie dużo durnych pytań się zaczęło pojawiać,
    > > bo zrobili jakiś program, że dają ludziom pieniądze za zadawanie
    > > pytań).
    >
    > To jest bardzo ciekawa obserwacja. To, że Usenet zanika, widać wyraźnie, spadek
    wartościowych tematów na tej grupie jest jednym z przejawów. Problem w tym, że nie
    powstała platforma, która mogłaby Usenet zastąpić w tym sensie, że naturalnie
    wspierałaby dyskusje prowadzone przez dłuższy czas. To, co w Usenecie jest dobre, to
    właśnie brak systemu zachęt. Stack jest popsuty przez to, że ludzie ścigają się na
    punkty a odpowiedzi nie sa po kolei, tylko porządkowane według plebiscytu. Pamiętam,
    jak Quora się reklamowała wysokim poziomem ("Tired of the Internet shouting factory?"
    czy jakoś tak), ale realia portali społecznościowych chyba wygrały - jeśli w
    poszukiwaniu użytkowników wprowadzono system zachęt (pieniądze? wtf?) za zadawanie
    pytań, to ten serwis można już zamknąć, on już nie wypełni swojej obietnicy. Reddit
    to śmietnik, na LinkedIn grupy zamieniły się w darmowe tablice ogłoszeniowe, jakieś
    Facebooki czy Twittery mieszają w tematy z różnych dziedzin życia w jednym strumieniu
    (hashtagi tego nie rozwiązują, tylko zaciemniają przekaz), itd.
    >
    > Czy to wynika z tego, że ludzie stracili potrzebę takich dyskusji, czy po prostu
    przegrywamy z komercjalizacją (i co za tym idzie, trywializacją) wszystkiego?
    >
    > Konkretnie: gdzie teraz można podyskutować o programowaniu? Skoro już nie tutaj a
    gdzie indziej nie? A może tutaj da jeszcze radę?
    >

    clc was historically sorta fun to me
    ich probelm jest taki ze pojmuja tematyke
    nawet c strasznie wasko i jest tam kilkau maniakow ktorzy chca dyskutowac glownie
    standard - co jest dosyc bezuzyteczne...
    ew tez moaj cos do powiedzneie w temacie pisani kompilatorow i w takich tematach..
    jak ktos chce podyskutowac o c++ to clc++
    jest tez dosyc aktywna

    na clc pisuje od czasu do czasu ale teraz wogole mniej uzywam usenetu bo nieststy nie
    bardzo da sie tam z kims pogadac o zbyt konkretnych problemach, jak np mam jakis
    problem z czegos zachaczajacegoi o mechanike w 3d (cos jak te godkowe figurki) to juz
    jest gorzej po prostu nie
    ma ludzi zdolnychtakie cos obgadac

    kiedys pisalem troche na gamedev.net ale
    to miejsce ma baranow jakko moderatorow
    (taki modek zwykle cie zbanuje jak jestes madrzejszy od niego) oraz tez nie bardzo
    sie pisza na dluzsze duskusje - a pewne tematy wymagaja dluzszej dyskusji

    sprowadza sie to do tego ze jak cos robie to sam musze to porozkminiac dopoki mi pary
    starczy, czasem napisze przy tym jakiegos nieco oftopicznego posta z moimi
    przemysleniami po drodze i tyle


  • 55. Data: 2018-11-15 21:43:44
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: q...@t...no1 (Queequeg)

    Roman Tyczka <n...@b...no> wrote:

    >> Sam bym się chętnie dowiedział.
    >
    > Jeszcze wczoraj bym powiedział G+... ale googiel jak zwykle zamyka dobry
    > projekt i już nie będzie fajnego miejsca.

    Czy z G+ naprawdę korzystał ktoś poza pracownikami Google?

    --
    https://www.youtube.com/watch?v=9lSzL1DqQn0


  • 56. Data: 2018-11-15 22:14:21
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: g...@g...com

    W dniu czwartek, 15 listopada 2018 10:39:55 UTC+1 użytkownik Maciej Sobczak napisał:
    > > Swego czasu odpowiadałem na pytania w serwisie Quora,
    > > głównie o programowaniu funkcyjnym i Lispie:
    > > https://www.quora.com/profile/Panicz-Godek
    > > (ale ostatnio trochę mi szkoda na to czasu, więc przestałem;
    > > poza tym strasznie dużo durnych pytań się zaczęło pojawiać,
    > > bo zrobili jakiś program, że dają ludziom pieniądze za zadawanie
    > > pytań).
    >
    > To jest bardzo ciekawa obserwacja. To, że Usenet zanika, widać wyraźnie, spadek
    wartościowych tematów na tej grupie jest jednym z przejawów. Problem w tym, że nie
    powstała platforma, która mogłaby Usenet zastąpić w tym sensie, że naturalnie
    wspierałaby dyskusje prowadzone przez dłuższy czas. To, co w Usenecie jest dobre, to
    właśnie brak systemu zachęt.

    Ja ze Stackiem mam niewielkie doświadczenie jako kontrybutor,
    ale chyba ta forma jest idealna dla celu, dla którego został
    stworzony - tzn. to nie jest forum służące dyskusji, ale
    rozwiązywaniu powtarzających się problemów technicznych
    (i jako taki sprawdza się bardzo dobrze).
    Zaś co do Quory, to w moim odczuciu ich "gamifikacyjno
    dopaminowe" mechanizmy (tzn. rankingi i notyfikacje)
    działały raczej zachęcająco.

    Ale faktycznie nie jest to forma sprzyjająca długim
    dyskusjom - skupia się na rozbudowanych eseistycznych
    odpowiedziach "autorów", a komentarze pozostałych osób
    są celowo zmarginalizowane (jeszcze bardziej, niż na
    StackOverflow)

    > Stack jest popsuty przez to, że ludzie ścigają się na punkty a odpowiedzi nie sa po
    kolei, tylko porządkowane według plebiscytu. Pamiętam, jak Quora się reklamowała
    wysokim poziomem ("Tired of the Internet shouting factory?" czy jakoś tak), ale
    realia portali społecznościowych chyba wygrały - jeśli w poszukiwaniu użytkowników
    wprowadzono system zachęt (pieniądze? wtf?) za zadawanie pytań, to ten serwis można
    już zamknąć, on już nie wypełni swojej obietnicy.

    Ja tej Quory jeszcze całkowicie nie skreślam. Oni chyba próbują być
    wieloma różnymi rzeczami na raz - wydaje mi się, że ta finansowa
    motywacja do zwiększenia liczby zadawanych pytań mogła być czymś
    w rodzaju "mechanical turka" na potrzeby jakiegoś ich doraźnego
    wewnętrznego celu.

    Ostatnio też dodali nowy "ficzer" o nazwie "spaces" (pewnie
    by się to tłumaczyło jako "przestrzenie"), gdzie chyba ludzie
    w zamyśle mają się wspólnie skupiać na jakichś tematach.

    Ktoś mnie tam zaprosił, żebym kontrybuował do przestrzeni
    "Future Programming" https://www.quora.com/q/qqylyzqgpwisoecc
    i wprawdzie coś tam wrzuciłem, ale nie wygląda na to,
    żeby coś się tam miało dziać.

    Ja może bym tam znów zaczął pisać, gdyby odpowiedzi można
    było pisać jako Mathematikowe notebooki. Nawet to "zarequestowałem"
    tutaj:
    https://quora-feature-requests-notepad.quora.com/Mat
    hematica-style-notebook

    Ale też nie wygląda mi na to, żeby się to spotkało z jakimś
    wielkim odzewem.

    > Reddit to śmietnik, na LinkedIn grupy zamieniły się w darmowe tablice ogłoszeniowe,
    jakieś Facebooki czy Twittery mieszają w tematy z różnych dziedzin życia w jednym
    strumieniu (hashtagi tego nie rozwiązują, tylko zaciemniają przekaz), itd.

    Akurat jeżeli idzie o Twittera, to ma dużo zalet:
    dzięki temu, że masz jako taką kontrolę nad swoim feedem,
    możesz zrobić tak, że większość treści będzie bardzo dopasowana
    do Twoich zainteresowań. Duża zaleta jest też taka, że masz
    bezpośredni dostęp do wielu osób z całego świata, i sporo
    z tych osób rzeczywiście odpowiada na Twoje zapytania.

    Jednakże jeżeli idzie o dyskusje, to uczestniczyłem
    może w kilku albo kilkunastu dłuższych dyskusjach, i muszę
    powiedzieć, że od strony samego zarządzania tym jest to koszmar.

    Co do treści, to nawet jeśli nie jest najlepiej, to wydaje mi się,
    że i tak jest o kilka pięter wyżej niż tutaj (gdzie ktoś coś
    napisze, potem ktoś komuś napisze, że jest debilem, potem ktoś
    się zacznie wymądrzać, żeby się nawzajem nie obrażać, a potem
    ktoś zacznie wypisywać jakieś elaboraty o tym, że nad czymś
    tam pracuje)

    > Czy to wynika z tego, że ludzie stracili potrzebę takich dyskusji, czy po prostu
    przegrywamy z komercjalizacją (i co za tym idzie, trywializacją) wszystkiego?
    >
    > Konkretnie: gdzie teraz można podyskutować o programowaniu? Skoro już nie tutaj a
    gdzie indziej nie? A może tutaj da jeszcze radę?

    Nie wiem. Moje odczucie jest takie, że tutaj raczej ciężko,
    ze względów, które wspomniałem wcześniej - ktoś coś napisze,
    i od razu wyzywają od debili. Ktoś napisze coś, co komuś innemu
    się nie podoba, to się od razu czepia, że "nie ta grupa",
    mimo że sam nie pisze na temat. Ktoś palnie jakąś głupotę,
    a potem brnie w zaparte, bo trzeba kozaczyć, a przyznanie się
    do błędu albo niewiedzy okryłoby go jakąś hańbą (czy coś).

    Wydaje mi się, że wymiana poglądów na niemoderowanym forum
    wymaga od uczestników dużej refleksyjności i kultury,
    których tutaj po prostu nie ma - tutaj każdy widzi drzazgi
    w oku bliźniego, ale belek w swoich oczach nie dostrzega.

    Pod tym względem Quora mi się raczej podobała: tam zasady
    były dość jasne (polityka BNBR) i jak sam je raz naruszyłem
    swoją odpowiedzią, to potem się pilnowałem, i już więcej
    się nie przytrafiło.

    Tutaj nie ma jasnych zasad, a kultura jest raczej niska.
    Moim zdaniem to nie są dobre warunki do wymiany idei
    i doświadczeń.


  • 57. Data: 2018-11-15 22:37:25
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: Marcin <n...@n...com>

    Witam
    W dniu 2018-11-02 o 20:50, g...@g...com pisze:

    > Linux był oddolnym ruchem kontr-kulturowym, motywowanym tym, żeby
    > użytkownicy mogli mieć pełną kontrolę nad tym, co robią posiadane
    > przez nich komputery. W dzisiejszych czasach model Linuxa zasadniczo
    > zwyciężył, ale jeszcze 20 lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.

    Efekt jest taki, ze Linuxa dzisiaj mam w pierdyliardzie urzadzen (z
    moich domowych: telefony, tablet, czytnik ebookow, tv, dekoder
    satelitarny, router) czy serwerow. A Widnowsa to moze na 2 kompach.
    Kazda firma, ktora uzyla Linuxa zaoszczedzila pewnie kilkadziesiat USD
    na systemie do swojego urzadzenia. A luzie tworzacy Linuxa od podstaw
    maja z tego "satysfakcje". Gdyby na poczatku historii Linuxa wymyslili
    licencje ktora dawalaby im pare USD za instalacje komercyjna to dzisiaj
    by byli bogatymi ludzmi i mogliby swoje pieniadze wykorzystac do czegos
    dobrego. A tak to rozne korpo oszczedzaja miliardy USD na sofcie a
    autorzy moga miec z tego satysfakcje (znaczenie dla swiata Bill Gates vs
    Linus Torvalds).
    Zreszta niedawna historia. Sony postanowilo zrobic na sentymencie
    "starszych" graczy i sprzedwac urzadzenie na ktorym bedzie mozna pograc
    w kilka gier z Play Station 1. Problem w tym, ze zrobienie teraz
    bebechow do PS1 jest bez sensu wiec wymyslili sobie, ze wezma tanie
    wspolczesne podzespoly i posadza na tym emulator PS1 rozwijany od dawna
    jako darmowy Open Source. W ten spsob jedna z wiekszych korporacji zrobi
    kase a autorzy emulatora moga miec stysfakcje.


    Pozdrawiam,
    Marcin


  • 58. Data: 2018-11-16 09:06:20
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: Maciej Sobczak <s...@g...com>

    > Problem w tym, ze zrobienie teraz
    > bebechow do PS1 jest bez sensu wiec wymyslili sobie, ze wezma tanie
    > wspolczesne podzespoly i posadza na tym emulator PS1 rozwijany od dawna
    > jako darmowy Open Source. W ten spsob jedna z wiekszych korporacji zrobi
    > kase a autorzy emulatora moga miec stysfakcje.

    To bardzo ciekawy przypadek. Zauważ jednak, co tu faktycznie się sprzedaje -
    sentyment (sam produkt jest drugorzędny, przecież takich konsol są całe regały w
    sklepach z zabawkami). To jest sentyment do produktów tej konkretnie firmy, więc nie
    jest dziwne, że właśnie ta konkretna firma na tym sentymencie zarobi.
    Zauważ też, że skoro emulator jest darmowy, to każdy mógł zrobić konsolę z tym
    emulatorem w środku. Może nie mógłby jej nazwać "Sony PS1", ale nie widzę problemu z
    opakowaniem emulatora w jakieś pudełko z inną nazwą. Dlaczego nikt tego nie zrobił?
    Otóż dlatego, że nawyraźniej wartość rynkowa tego emulatora jest zerowa i nikt by
    takiego produktu nie kupił. Dlaczego więc mamy się dziwić, że jego autorzy na nim nie
    zarobią?

    Uwaga: nie bronię korporacji, ale pokazuję, że zjawisko jest bardziej złożone.
    Ogólnie: rynek nie płaci za wysiłek, tylko za wartość dodaną, którą wycenia odbiorca
    - wyłącznie i subiektywnie. Dlatego wysiłek bez wynagrodzenia nie jest dziwny, nie
    jest też dziwne zarabianie na pozorach. W branży elektroniczno-programistycznej jest
    to widoczne nawet bardziej, niż gdzie indziej.

    --
    Maciej Sobczak * http://www.inspirel.com


  • 59. Data: 2018-11-16 20:31:53
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: g...@g...com

    W dniu czwartek, 15 listopada 2018 22:37:31 UTC+1 użytkownik Marcin napisał:

    > > Linux był oddolnym ruchem kontr-kulturowym, motywowanym tym, żeby
    > > użytkownicy mogli mieć pełną kontrolę nad tym, co robią posiadane
    > > przez nich komputery. W dzisiejszych czasach model Linuxa zasadniczo
    > > zwyciężył, ale jeszcze 20 lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
    >
    > Efekt jest taki, ze Linuxa dzisiaj mam w pierdyliardzie urzadzen (z
    > moich domowych: telefony, tablet, czytnik ebookow, tv, dekoder
    > satelitarny, router) czy serwerow. A Widnowsa to moze na 2 kompach.
    > Kazda firma, ktora uzyla Linuxa zaoszczedzila pewnie kilkadziesiat USD
    > na systemie do swojego urzadzenia. A luzie tworzacy Linuxa od podstaw
    > maja z tego "satysfakcje". Gdyby na poczatku historii Linuxa wymyslili
    > licencje ktora dawalaby im pare USD za instalacje komercyjna to dzisiaj
    > by byli bogatymi ludzmi i mogliby swoje pieniadze wykorzystac do czegos
    > dobrego. A tak to rozne korpo oszczedzaja miliardy USD na sofcie a
    > autorzy moga miec z tego satysfakcje (znaczenie dla swiata Bill Gates vs
    > Linus Torvalds).

    Jakiś czas temu oglądałem wywiad z Torvaldsem z konferencji TED.
    Prowadzący pyta, czy nie przeszkadza mu to, że Google zarabia na jego
    oprogramowaniu miliardy dolarów. Torvalds odpowiada, że nie ma nic
    przeciwko, bo jemu samemu powodzi się naprawdę dobrze, i wie,
    że gdyby linux nie był otwarty, nie stałby się tym, czym się stał.

    Wywiad można zobaczyć tutaj:
    https://www.youtube.com/watch?v=o8NPllzkFhE

    Gdyby na początku historii Linuxa wymyślili licencję, która dawałaby
    im parę USD za instalację komercyjną, nikt o Linuksie by nie słyszał
    i triumfy święciłby jakiś inny Januszex.

    Richard Stallman mówi o licencji GPL, że chodzi w niej o 4 podstawowe
    wolności:
    - wolność do studiowania oprogramowania
    - wolność do uruchamiania oprogramowania
    - wolność do dzielenia się oprogramowaniem
    - wolność do zmieniania oprogramowania

    Pod tym względem jest lepsza od licencji BSD. Niektórzy mówią,
    że BSD (i jej pokrewne) jest "bardziej liberalna", bo nie narzuca
    restrykcji na możliwość ograniczania tych czterech wolności
    innym osobom. Ale to właśnie dlatego GPL wzbudza w ludziach
    większe zaufanie.

    Co więcej, są firmy komercyjne, które wspierają rozwój Linuxa
    w swoim własnym interesie (np. Intel).

    Z drugiej strony są też patologie w rodzaju Androida, które
    w praktyce odbierają te wolności (rozpakowanie Andorid NDK
    wymaga 100GB, a zbudowanie go - kolejnych 250GB)


  • 60. Data: 2018-11-16 22:49:27
    Temat: Re: Open Source czyli kolonializm intelektualny
    Od: Marcin <n...@n...com>

    Witam

    W dniu 2018-11-16 o 20:31, g...@g...com pisze:

    >
    > Jakiś czas temu oglądałem wywiad z Torvaldsem z konferencji TED.
    > Prowadzący pyta, czy nie przeszkadza mu to, że Google zarabia na jego
    > oprogramowaniu miliardy dolarów. Torvalds odpowiada, że nie ma nic
    > przeciwko, bo jemu samemu powodzi się naprawdę dobrze, i wie,
    > że gdyby linux nie był otwarty, nie stałby się tym, czym się stał.

    A co ma powiedziec? Ze biznesowo zawalil na calej lini? O ile jeszcze
    sam Torvalds jest znany i moze zarabiac na "wystepach", ksiazkach itp.
    prawie jako celebryta to przeciez nie sam tworzyl ten soft. O wiekszosci
    wspolautorow Linuxa nikt nie slyszal. W przypadku np. Billa Gatesa i
    Microsoftu wielu ludzi zaczynajacych z nim przy pierwszych programach
    zostala bardzo bogatymi ludzmi bo dostawali pakiet akcji, ktore troche
    podrozaly.
    A z drugiej strony w Microsofcie tez jest mnostwo serwerow Linuxowych.

    > Gdyby na początku historii Linuxa wymyślili licencję, która dawałaby
    > im parę USD za instalację komercyjną, nikt o Linuksie by nie słyszał
    > i triumfy święciłby jakiś inny Januszex.

    Byc moze Linux nie bylby tym czym jest teraz a jednym z dostepnych
    Unixow. Czy to by bylo zle? Niekoniecznie. Bylaby wieksza konkurencja.
    Jak przychodzilem ponad 10 lat temu do pracy to byly w niej serwery z
    Solarisem/SunOs, Windowsem i Linxuem a teraz tylko Linux...

    >
    > Richard Stallman mówi o licencji GPL, że chodzi w niej o 4 podstawowe
    > wolności:
    > - wolność do studiowania oprogramowania
    > - wolność do uruchamiania oprogramowania
    > - wolność do dzielenia się oprogramowaniem
    > - wolność do zmieniania oprogramowania
    >
    > Pod tym względem jest lepsza od licencji BSD. Niektórzy mówią,
    > że BSD (i jej pokrewne) jest "bardziej liberalna", bo nie narzuca
    > restrykcji na możliwość ograniczania tych czterech wolności
    > innym osobom. Ale to właśnie dlatego GPL wzbudza w ludziach
    > większe zaufanie.

    Jako uzytkownik softu jak najbardziej jestem za tym by miec go za darmo,
    w dodatku z kodem zrodlowym i darmowym wsparciem specjalistow w Internecie.
    Jako programista nie bardzo widze sens w przeznaczaniu prywatnego czasu
    na wsparcie produktu na ktorym inni zrobia biznes.
    A jezeli chodzi o BSD to mamy system FreeBSD i piekne wykorzystanie go
    przez Applea;)

    > Co więcej, są firmy komercyjne, które wspierają rozwój Linuxa
    > w swoim własnym interesie (np. Intel).

    To rozumiem jak najbardziej. Firma oszczedza mnostwo kasy nie muszac
    kupowac komercyjnego softu to "daje" kilka osob zeby ciagnelo projekt w
    strone ktora jest potrzebna korporacji a przy okazji moze sie chwalic
    jaka jest fajna bo wspiera (niby) bezinteresownie spolecznosc, daje
    ludziom cos za darmo itp.
    Sam mam wrzucony otwarty kod na GitHuba, ale nie pisalem go w swoim
    wolnym czasie tylko pracodawca postanowil, ze to co robimy wydamy jako
    OpenSource.

    Jakos mi sie to kojarzy z prawnikami czy lekarzami. Sa sytuacje, ze
    nawet bardzo dobrzy i drodzy prawnicy czy lekarze poswiecaja swoj czas i
    wykonuja swoja prace "za dramo", ale wtedy zajmuja sie ludzmi
    najbiedniejszymi, najbardziej poszkodowanymi. Tymczasem programisci
    przez OpenSource (przynajmniej ja mam takie wrazenie) wspieraja glownie
    korporacje czy ogolnie biznes.

    Pozdrawiam,
    Marcin

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 . 8


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: