eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.sci.inzynieriaco zamiast "polskiego samochodu elektrycznego" › Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
  • Data: 2017-03-21 11:50:14
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Pan Konrad Anikiel napisał:

    >> Trafny. Pokazuje do czego prowadzi licytacja na ministrów. Ja nie
    >> twierdzę, by "mój" Kuberski Jerzy był gorszy od waszego Farona
    >> Bolesława. Nie przypisuje sobie martyrologicznej karty związanej
    >> z należeniem do "kuberskiego pokolenia". Faron mi się w ogóle nie
    >> utrwalił w pamięci, widać nie wyróżnał się. Teraz się dowiedziałem,
    >> że go niedawno zastrzelili. Czyjaś zemsta po latach za Mickiewicza?
    >
    > Farona Bolesława przytoczyłem żeby coś zilustrować, jakiś tam argument.
    > Nie wiem czym "my" różnimy się od "was", w sensie jak mam uprościć
    > wykład żebyś zrozumiał. Najpierw spróbuję bez mickiewiczowania. Otóż
    > Faron Bolesław to jest przykład zajadłego humanisty. Jeden z wielu,
    > bo PRL miał takich ministrów więcej. Tak, ten PRL który w ramach RWPG
    > miał być krajem kwitnącego przemysłu, wiodącego w swoich dziedzinach.
    > No więc tacy humaniści jak Faron Bolesław w szkole nas wspaniale
    > humanizowali*, a potem w przemyśle produkowali "inżynierów kopalnianych"
    > (autentyczny tytuł nadawany chętnym nie przez uczelnię, a przez zakład
    > pracy, z braku tych dyplomowanych). Ten proceder jak wiemy, skończył
    > się upadkiem, nie tylko ekonomicznym ale także zapaścią przemysłu.
    > Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie bójmy się tego słowa. Inżynieria
    > zobowiązuje.

    Zrozumiałem. Przemysł do zapaści doprowadili zajadli humaniści.
    Przykładnie tutaj obnażeni i napiętnowani. Proszę mi tylko jeszcze
    wyjawić: działali w pojedynkę, czy też może byli w zmowie z odwetowcami
    z Bonn i z amerykańskimi imperialistami?

    > Teraz niejaki Kaczyński Jarosław postanowił powtórzyć eksperyment
    > (reindustrializacja), naszymi, polskimi rękami (repolonizacja), a
    > te ręce mają być przyrośnięte do Polaka gruntownie wykształconego
    > przez humanistów z Zalewską Anną na czele. Chcesz się założyć o wynik?
    >
    > A teraz to samo, tylko z mickiewiczowaniem. Nie ma niczego złego w
    > mickiewiczologii. Problem jest w stawianiu sobie celów niemożliwych
    > do osiągnięcia przy pomocy najlepszej nawet armii mickiewiczologów.

    Problemem jest stawiane sobie celów niemożliwych do osiągnięcia bez
    armat, których nie ma i nie da się ich odlać w ciągu jednej nocy.
    Wiara w proste rozwiązania nie jest przypisana tylko do kaczyńskich
    i zalewskich -- jest więcej takich, którzy wiedzą jak, a tylko jakiś
    zajadły humanista uparł się, by im ten zbożny plan pokrzyżować.

    > *) Piszę to śmiertelnie poważnie, naprawdę cieszy mnie to że Polska
    > jest potęgą poezji. Mi też się zdarzało podrywać swoją późniejszą
    > żonę moimi kulawymi wierszami.

    Bardzo słusznie. Poezja to rzecz śmiertelnie poważna. To nie to samo,
    co jakieś tam skręcanie śrubek.

    >> W całej syfiastości komuny, szkoły odznaczały się pozytywnie. Co było
    >> zresztą doceniane -- porównanie nawet z "lepszymi" krajami wypadło
    >> dobrze. To rzecz jasna nie zasługa czerwonych -- zdecydowali się nie
    >> psuć zastanego, tylko rozszerzać i upowszechniać.
    >
    > Ja na własne oczy widziałem to porównanie z "lepszymi" krajami.
    > W zakresie absolwentów różnych tam inżynierii to porównanie
    > wypadało źle. Teraz (po odsianiu niepiśmiennych kandydatów
    > na interview) jest trochę lepiej jakościowo, ale coraz gorzej
    > ilościowo.

    Każdy ma (najwyżej) jedną parę oczu. Obserwacje bywają różne. Ale nie
    o tym chciałem. Zauważę więc, że wciąż inżynierowie od nas jadą do tych
    innych i jednak robotę tam znajdują. Ciekawie będzie gdy zaczną (?)
    jeździć w drugą stronę. Ciekawie, bo to w kontekscie nauki oznacza
    klęskę, ale z drugiej strony jest też sukcesem.

    >>> Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić spójnego
    >>> programu nauczania?
    >>
    >> Tak samo jak w innych krajach.
    >
    > Nie, nie tak samo. Posyłałem swoje dzieci do szkoły w Polsce i w UK,
    > uwierz mi że oni potrafią to czego my nie potrafimy.

    Nie musze wierzyć, też mam oczy (poprzednie uwagi o nich też mają
    zastosowanie tutaj).

    >>> Nie chodzi o niego, tylko o sposób budowania programu. Nauczcie
    >>> się wiersza na pamięć, a po co on go w ogóle napisał, to się nie
    >>> interesujcie.
    >>
    >> Przecież to nieprawda. Uczyli mnie po co go napisał.
    >
    > Jak nieprawda jak prawda. Język Polski miałeś podzielony na okresy
    > literackie, a nie historyczne, no bo jak miało być inaczej jak tym
    > wszystkim rządzi dęty partyjno-naukawy minister Koszałek Opałek?.
    > W datach jedno od drugiego było odległe o setki lat. Dziesięć minut
    > przerwy i jesteś w innym świecie. Nauczyciel polskiego, jak był dobry
    > i odważny, mógł czasem nagiąć program i powiedzieć coś o kontekście
    > historycznym, ale za dziesięć minut miałeś ten kontekst kompletnie
    > inny. To ma być program szkolny?

    Może zabrzmi to niewiarygodnie, ale ja nie chodziłem do szkoły pod
    pruskim zaborem. Polonista nie musiał podejmować aktów heroicznych,
    by omówić kontekst historyczny lektur. To był jego obowiązek -- bo
    co innego robić, kazać uczyć się wierszy na pamięć? Te opowieści,
    to jakieś koszałki-opałki wywołane traumą po kontakcie z zajadłym
    humanistą.

    > W UK jak moje dzieciaki miały Rzym, to na wszystkich lekcjach
    > jednocześnie: tu rzymskie liczby, tu makieta Rzymu do zrobienia
    > w domu, tu anglosaski futhorc, tu festyn dzieciaków poprzebieranych
    > w połowie za błyszczących w słońcu legionistów, w połowie za Boudicę
    > i jej oberwańców.

    Przecież w Polsce też tak jest. Moda na "nauczanie zintegrowane"
    (czy jak to się fachowo nazywa) też do nas dotarła. Grupa znajomych
    entuzjasów napisała podręcznik w tym stylu, nawet mi się podobał,
    nawet zyskał dużą popularność, nawet któreś z moich dzieci z niego
    korzystało. Nie wiem jak teraz będzie, ale do tej pory była duża
    dowolność co do wyboru programów i form nauczania. Wszystko ma
    dobre i złe strony, trzeba umieć się dostosować, różni ludzie różnie
    reagują, a już młodzi, to zwłaszcza. Jeśli dziecko ma kontakt z
    historią tylko przez festyny przebierańców, to wiele się nie nauczy.
    Ale wiem, że jeśli słabo zainteresowane tematem, to do podręcznika
    trudno zagonić, więc dobre i to. Ja na przykład w szkole cieszyłem
    się na widok pierwszych podręcników, które choć troche przypominały
    prace naukowe -- takie z wzorami, tabelkami, czarno-białe. Gdyby
    midali takie kolorowanki jak dzisiaj, a jeszcze do tego kazali w
    przebraniu odstawiać jak skaczą atomy w półprzewodniku, to bym się
    poczuł zlekceważony.

    Jarek

    --
    pewien inżynier ziemny, stracił już orientację,
    a zatem przestał odróżniać, czy sobą mierzy czy światem.
    lecz nawiedzili go dziwni, młodzi i jacyś inni,
    jak wiatrem się przedzierali przez żagle tego pechowca,
    tak wszystkie mu poprzestawiali że przestał mierzyć i z nimi został.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: